Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 3 czerwca 2012r., 21:45
Ostatnie zmiany: 3 czerwca 2012r., 21:45
Autor: Kamil Wojtalik

Relacja #2: XXXII Półmaraton Gochów

Pierwszą sobotę czerwca przywitałem, a jakże, na sportowo. W biegowym kalendarzu było kilka imprez przypisanych temu dniu m.in. dycha w Trzebiatowie, ale jednak wybrałem Bytów - kilku tysięczne miasto na Kaszubach, gdzie po raz XXXII zorganizowany został półmaraton Gochów. Była to moja druga biegowa wizyta w tym mieście. Po zeszłorocznym biegu organizatorzy postanowili wprowadzić kilka zmian - startu ( z podzamcza linia startu została przeniesiona na wyremontowany rynek), jak i samej trasy.

Bytów, jak i zresztą całe Pomorze, przywitał biegaczy chłodno - temperatura około 10 stopni, dość silny wiatr, który skutecznie obniżał i tak niezbyt wysoką temperaturę... Ale jak już się biegło to było całkiem przyjemnie. Mając w pamięci zeszłoroczne upały, to taka pogoda była jak błogosławieństwo losu. Do samego biegu podszedłem bardzo na luzie, choć nie ukrywam była chrapka na złamanie 1h50min. Podobne chęci miał Kuba Michalski więc postanowiliśmy razem pokonywać kolejne kilometry. Cel pewnie udałoby się zrealizować gdyby nie mój niezaplanowany "skok w bok" na 14km. Nie wiem co mi zaszkodziło, czy to stres, czy wypity na drodze izotonik, nie wiem. Ale skutek był taki, że na wspomnianym 14km musiałem opuścić mojego towarzysza i udać się na samotne "posiedzenie" w pobliskich krzaczkach. Po niespełna 10 minutach (sic!) znowu ruszyłem na trasę. Szansy na zejście poniżej 1h50min już nie było więc i moje nastawienie do biegu uległo zmianie. Na 18km mijałem jakąś dziewczynę, która zmagała się nie tylko z trasą, ale i z kontuzją - szła wyraźnie utykając. Postanowiłem zagadać i trochę jej potowarzyszyć. Okazało się, że to ból stopy uniemożliwił jej dalszą rywalizację i walkę o dobry wynik. Maszerowało się miło, nawet nie spostrzegliśmy się że do mety zostało niecałe 1,5km. Rzut oka na zegarek - 1h56min, może uda się jeszcze zejść poniżej 2h, pomyślałem. Pożegnałem moją towarzyszkę i ruszyłem żwawym tempem do mety. Ostatni zbieg, wbieg na dziedziniec zamku, na którym umiejscowiona była meta. Koniec. Czas 2h01min... Niewiele zabrakło:) Kuba, z którym spotkałem się po biegu, osiągnął 1h52min, niewiele przekraczając zakładany czas. Moja towarzyszka z 18 kilometra wbiegła, a raczej weszła na metę 10 minut za mną.

Po biegu na każdego, kto ukończył bieg, czekała torba z bonusami w postaci koszulki, piwa, wody i talonu na kiełbaskę z grilla oraz zupę. Chętni mogli również ustawić się w kolejce do masaży, z czego oczywiście skorzystałem:) W tym miejscu chciałbym serdecznie pozdrowić panie masażystki, które potrafiły nie tylko "wskrzesić" zmęczone nogi, ale także pozytywnie wpłynąć na nastrój bardzo miłą rozmową.

XXXII Bieg Gochów był imprezą pod każdym względem udaną. Pomimo kilku niezaplanowanych rzeczy, bieg bardzo pozytywnie wpłyną na mój nastrój i dodał pozytywnej energii. Organizacyjnie - bardzo dobrze, trasa zabezpieczona przez wolontariuszy, jak i straż i policję; punkty odświeżania umieszczone stosunkowo często więc nie było problemu z pragnieniem. Jednak znalazło się też i kilka minusów organizacyjnych - punkty z bananami i pomarańczami umieszczone były za bardzo "wewnątrz" tj. żeby się do nich dostać trzeba było przebić się przez kordon dziewczyn podających wodę, przez co nie było mowy o "tankowaniu" w biegu - należało skręcić do namiotu, zatrzymać się, zjeść, po czym znowu ruszyć na trasę. Mimo wszystko wiem, że za rok na pewno przyjadę znowu do Bytowa, co zresztą obiecałem pani masażystce:)

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 19 Online

Pokaż liste