Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 1 kwietnia 2013r., 21:20
Ostatnie zmiany: 1 kwietnia 2013r., 21:20
Autor: Łukasz Żmiejko (Żmijaczek)

Relacja: Od Włóczykija przez GOSK, Manewry SKPT do Mroźna.

Tydzień po Włóczykiju wciąż obolały, ale zdrowy udałem się do Gdyni 8.III.br. na GOSKa wraz z Pawłem Skoczypiec. Obaj zapisaliśmy się na najtrudniejszą kategorię TZ. Uparłem się, że chcę sam startować i spróbować samodzielnie poszukać punktów w lesie. Paweł złączył się z Przemkiem, który na tą imprezę przyleciał specjalnie samolotem z Norwegii.

W sumie GOSK to pierwsza runda Pucharu Polski w marszach na orientacje. Impreza ta składała się z czterech etapów (trzech dziennych i jednego nocnego).

Byłem psychicznie nastawiony na dobrą zabawę i spodziewałem się, że kompletnie nie będę wiedział o co chodzi... także nikt nie widział mnie zdenerwowanego! Pogoda piękna, słoneczko, parę stopni poniżej zera, miejscami śnieg, słaby wiaterek.

Etap I - „Wężykiem do mety”

Długość trasy 4000m.

Została przypisana mi pierwsza minuta startowa - co za tym idzie - otrzymałem mapę jako pierwszy i zacząłem główkować. Etap ten to kompletny Totolotek... . Faktycznie od startu do mety zaznaczona na mapie jedna droga (wężykiem-zawijasem), a nad nią dwadzieścia dwa kwadraty odpowiednio nazwane od A do W. Trzeba było je dopasować do głównej przelotówki. Każdy z kwadratów zawierał w sobie jakiś element tej drogi, co pewnie było ułatwieniem. Dodatkowo na tym wężyku były jakieś kropki... a kwadraty mogły się pokrywać, nakrywać, nakładać, a treść w nich była nie pełna, pozbawiona poziomic spadu czy czegoś tam takiego. Wycinki mogły być obrócone o dowolny kąt, a dołki niekoniecznie zorientowane do północy!? 100 minut starałem się jakoś to posklejać, czasem z kimś z trasy zagadałem. Generalnie każdy miał swoją wizję i podbijał punkty, które chciał. Wiedziałem, że muszę mieć komplet punktów na karcie, bo w tego rodzaju etapach każdy punkt może być stowarzyszonym dla innego, odległego nawet o parę kilometrów. Czyli brak punktu na karcie to 90 pkt. karnych, a punkt stowarzyszony to 25pkt. karnych plus 15 pkt. za zły opis - to daje sumę 40pkt!!! Gdy podjąłem decyzję, żeby biec na metę (bo czas podstawowy się kończył) nie byłem nawet w połowie dystansu. Wymyśliłem mega-skrót: meta musi być przy jakieś drodze - więc hyc na szagę do asfaltu! A ludzie na mecie wielce zdziwieni: nie oczekiwali nikogo z tej strony... Podobnie jak sarny, które widząc mnie nawet nie drgnęły... czyżbym biegał już jak łania?! Wyszedłem jako pierwszy i pierwszy byłem na mecie.

Etap II - „Czas na tercje InO”

Tysiące słów opisu, nie rozumiem nic, ale idę znów pierwszy. Nikt jeszcze pierwszego etapu nie skończył, a ja już dzierżę mapę w ręku - nowe szanse, nowe możliwości

Milion punktów, LOPki, układanki, kółka, lustra. Z lewej strony jakieś fragmenty z mapy do biegu na orientacje. Z prawej jakieś ukształtowanie: poziomice czy coś. Widzę tory, rzeczki sporo dołków ale za nic w świecie nie wiem co chodzi!!! Kolejność zdobywania punktów dowolna. Pierwszy atak... pudło - nie ma lampionu. Drugie wzgórze - też lipa.... Dopiero po 40 minutach mam jakiś punkt. Myślę, czy to LOPka?, czy pkt. X,Y a może 6, 3 lub 4??? Podbijam jeden jako LOP1, drugi jako LOP2. W sumie - co za różnica. Czas mija, a ja nie wiem gdzie jest meta?. Dobiegam do rzeczki, łapię jeszcze parę punktów przy jej nurcie, robię jeden skok w bok do ambony po pewniaka (pkt. nr 11) i na metę. Znów pierwszy!!!

Etap III - „A teraz do bazy”

Długość trasy 1900m, a 25 PK (punktów kontrolnych) do zgarnięcia!

Ten etap jestem w stanie przejść na zero. Oczywiście jak ktoś da mi pięć godzin zamiast 90 minut. Szkoda... wszystko zrozumiałem tylko czemu czytałem instrukcję 30min? W końcu jak się nauczyłem podbijać środek kółka, jak punkt i okolice kamieni, to zaczął mi się czas tłustych minut karnych i znów biegiem do mety. Na domiar złego tym razem w złym kierunku… Skróty mi nie wyszły ale kij z tym. Milion punktów karnych, ale kształtuje się nutka nadziei, że może kiedyś coś pojmę szybciej!

Przed etapem nocnym patrzę na wyniki: a tu 19-te miejsce po I etapie. Szok!!! II Etap ktoś miał więcej punktów karnych od mnie… znowu szok!!! Jednak III Etap przegrałem z kretesem. Za to Paweł S. z kolegą przeszli na zero!!! Czyli Koszalin otwiera i zamyka stawkę!!! Niestety, po trzech etapach w sumie jestem ostatni... a co gorsza - tysiące punktów do przedostatniego! Generalnie odsypiam poprzednią nockę i chyba bym się nie poderwał z ciepłego śpiwora, gdyby nie głos Pawła: Chodź Łukasz dołączysz do nas, masz podobną minutę startową, razem przyjmiemy ten etap nocny na klatę.... Idę...

Etap IV - „Soczewki”

Moim zdaniem hit zupełny!

Dostaję kawałek kartki z dziewięcioma kółkami. Na nich jakieś ukształtowanie terenu, czyli poziomiczki, dołki. Brak jakiejkolwiek drożni... nic. Otóż zabawa polega na tym, że treść fragmentów na tych kołach jest niepełna, w różnej skali, dodatkowo kółka mogą się obracać i pokrywać jedno drugie. Czytam też o jakimś lustrze. Szybko gaszę uśmiech. Na poważnie wraz z Pawłem i Przemkiem podejmuję wyzwanie... Nie poszło najlepiej, trochę wyrzuciło nas poza granicę tych kółek. Coś tam pojąłem. Łyknąłem dużą dawkę tęgiej wiedzy aż w głowie mi się przewraca. Pewnie wykorzystam ją kiedyś!!! O dziwo - nie jestem ostatni. Parę osób wcale nie wyruszyło na etap nocny i właśnie tylko tych wyprzedzałem. Pewnie jak bym się wcześniej złączył z kimś, co ma pojęcie to mój wynik byłby lepszy. Ale czy to jest zawsze najważniejsze?! Podaję link gdyby ktoś chciał pooglądać mapki.

A w czerwcu będą Indywidualne Mistrzostwa Polski w tej zabawie w okolicy Świdwina!!!

O dziwo wracam do domu zdrowiuteńki. Choroba chwyta mnie ostro w środę. Co tu robić? W sobotę Manewry SKPT, zapisałem się na nie już miesiąc wcześniej. W ciągu 21 sekund wklepywałem moje dane (w tym trzy sekundy zajęło mi wymyślenie nazwy zespołu). Minutę później nie było już wolnych miejsc na liście. Na grudniowe Darżlubie z powodów zdrowotnych nie dojechałem czy sytuacja znów ma się powtórzyć?!

Zwlekam z ostateczną decyzją, kuruję się jak mogę. W sobotę rano jest ździebko lepiej. Wsiadam do pociągu, wysiadam w Gdańsku Oliwie i z Łukaszem Grodeckim lecimy do Sierakowic. Znowu startuję sam. Trasa Z (zaawansowana) - noc, zima, minus 10 stopni na termometrze, ale bez wiatru. Śniegu miejscami ponad kolana. Zwłaszcza jak się uprze iść po swojemu, a nie po śladach, gdzie błądzili inni. Tym razem mam pełną mapę bez większych kombinacji i nic nie wskazuje na ewentualne problemy nawigacyjne.

Już przy pierwszym punkcie wpadłem prawą nogą po łydkę w wodę, a na dodatek nie był to dobry punkt - tylko stowarzyszony... Drugi punkt zaatakowałem perfekcyjnie: mógłbym o tym napisać książkę. W wariancie na trzeci punkt trochę poniosła mnie fantazja: ciąłem wzdłuż skraju lasu, gdzieś tam miałem odbić, ale nie odbiłem... na szczęcie jacyś ludzie wiedzieli gdzie są i podbiliśmy razem dobry pkt.

Na czwarty - pięknie udeptaną przecinką, jednak nie pasowały mi w pewnym momencie te ślady, odbiłem i samodzielnie walczyłem z kompasem, mapą i hałdami śniegu. Niestety źle poszedłem, nie znalazłem punktu nr 4, mimo że znalazłem ludzi, co też go szukali. Z godzinę trwała walka w bezruchu... główkowanie - czy jestem tu, czy tu, oglądanie górek...., zwiady w tył i do przodu..... Straciłem czucie w stopach i rękach, przemarzłem ... gdzieś tam w głowie pozostał ślad po nie do końca wyleczonej chorobie. Postanowiłem nie dodawać ani metra więcej do najkrótszej opcji zdobycia bazy. Żałuję, że nie zrezygnowałem z tego szukania czwartego punktu na korzyść dojścia do 6 pkt, gdzie było ognisko i godzina stop-czasu pewnie i tak bym wracał do bazy pomijając resztę punktów... ale przynajmniej bym kiełbachę wsunął

Analiza GPS po rajdzie była jednoznaczna: Łukaszu trzeba było tymi śladami jeszcze kawałek pójść!!! Ale nic to. Natomiast Łukasz Grodecki zajął drugie miejsce na trasie bardzo trudnej. Mogliśmy lecieć razem, ale może i dobrze, bo w tamtejszym stanie zdrowia nie byłbym dobrym kompanem. A z tego co mi mówił, to miał problem ze zdjęciem butów ze stóp - bo mu przymarzły skarpety do butów a stopy do skarpetek! Chyba nie jest to do końca takie zdrowe…

O dziwo nie byłem ostatni, a tylko dziewiąty od końca i jeden z pierwszych w bazie. A co jeszcze dziwniejsze ze zdrowiem wcale nie tak źle. Nawet gorączka minęła.

Cóż parę dni przerwy i znów sobota i „Mroźno” - tym razem Koszalin i lasy dobrze mi znane. To właśnie tam - sam kombinowałem, gdzie powiesić punkty na „Białej Kobrze”. Budowniczym trasy był Paweł Skoczypiec, to ten, z którym byłem na GOSKu. Poćwiczyłem trochę lustra tzn. znane fragmenty map poodwracałem sobie w programie do obróbki zdjęć. Przeanalizowałem mapki z GOSKa i poszedłem na Mroźno w wolą walki o przejście na zero. Wsparty byłem wiedzą, że punkty naniesione były tuż przed zawodami czyli na śniegu widoczne będą świeże ślady. Na „Białej Kobrze” nie dałem szans nikomu w poruszaniu się po moich śladach.

Impreza PTTK to nie Mistrzostwa Świata, lecz impreza skierowana dla osób, które chcą sobie połazić na spokojnie po lesie bez biegów, wyczynów, przepraw przez rzeki, bagna itd.

Pewnie za głęboko wszedłem w analizę. Każdy punkt solidnie sprawdzałem, liczyłem kroki, kontrolowałem kierunki kompasem. Moim zdaniem było w sam raz z poziomem trudności na moje możliwości. Fragment całej mapy nieaktualnej i fragment terenu, gdzie drogi zostały usunięte. Trzeba było po rzeźbie terenu dojść w dobre okolice. Najbardziej problematyczny był pkt. nr 18, trzy razy liczyłem kroki. A na ostatnim punkcie zrobiłem błąd - źle obróciłem mapę i podbiłem stowarzysza, szybko przebiłem go na dobrego i nie najlepszym wariantem wróciłem biegiem na metę. Trzy minuty po czasie podstawowym czyli 10 pkt. karnych za przebitkę i 3 punkty za czas. Wynik 13 pkt. Okazało się, że nikt nie był lepszy - więc wygrałem!!!

Teraz odpoczynek, a 6-go kwietnia lecę do Tuchomi na Wiosennego Tułacza . Na dniach pojawi się też info o Zielonej Kobrze, Czarnej Kobrze i artykuł związany ogólnie z imprezami na orientacje.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 17 Online

Pokaż liste