Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 18 stycznia 2014 r., 18:27
Ostatnie zmiany: 18 stycznia 2014 r., 18:27
Autor: SFX

Relacja: Biała Cobra 2014... kolej na orientację.

Po raz kolejny podjąłem wyzwanie terenowe, które miało na celu sprawdzić me umiejętności nawigowania w terenie. W poprzednich próbach uświadamiałem sobie kolejno swą cienkość. Próby kontaktu z mapą i kompasem kończyły się dotąd samodzielną klapą. Nawet jeśli wynik był obiecujący, to nie zawsze zbieżny był z umiejętnościami nawigacyjnymi lecz bardziej obserwacyjnymi :).

Tym razem skłoniłem Przema Wo. na wspólną eskapadę po lasach pomiędzy ulicą Lubiatowską, a krańcem Zwycięstwa prowadzącym w kierunku Maszkowa.

Do odnalezienia mieliśmy dziesięć prostych punktów, których zdobycie optymalną trasą nie powinno być odległościowo dłuższe niż 10 kilometrów. Oczywiście tak pięknego scenariusza być nie mogło.

Ruszyliśmy wstępnie planując swój bój w kolejnych punktach opuszczając bazę o 9:57. Zahaczyliśmy kolejno o "trójkę", "dziesiątkę" i dość ciekawie usytuowaną "siódemkę" - w jednym z okolicznych bunkrów. Nie obyło się bez spoglądania na inne ekipy oraz ślady, co pozwalało na łatwiejsze odnajdywanie właściwego toru biegu. Mijając się kilkukrotnie z pieszymi zdawaliśmy sobie sprawę, że bieg to nie wszystko, a szybkość poruszania zdecydowanie utrudnia nawigację.

Kolejnym punktem na mapie, który chcieliśmy ogarnąć była "dziewiątka", jednak poprzez nasze doskonałe umiejętności finalnie skończyliśmy na "szóstce" - która od niewłaściwej strony wydawała nam się dziwnie zlokalizowana, a następnie "dwójce", przy której nie miałem pojęcia gdzie się znajdujemy :). Już wtedy nie miało to wiele wspólnego z "optymalnością" wyborów.

Las jak las - podobny i tu i tam, rzeźba terenu wiele mi nie mówi, a czasem nawet przeszkadza. Ścieżki są lub ich nie ma, a mapy je prezentują lub nie :).

Podążyliśmy ponownie do "dziewiątki". Podczas zabawy w wymyślanie właściwej trasy dotarliśmy poza mapę. Obserwując jedną z nieodległych acz okazałych górek podjęliśmy decyzję o jej zwiedzeniu w ramach zabawy krajoznawczej. Następnie w dobrych humorach ruszyliśmy szlakiem wzniesień :). W tej całej przyjemności przypadkiem natrafiliśmy na ślady osoby rozwieszającej lampiony, a przynajmniej takie mieliśmy wrażenia. Pobiegliśmy tropem i zgodnie z oczekiwaniem dość szybko wpadliśmy na dawno poszukiwany punkt. Oczywiście nie byłoby tak łatwo gdybyśmy go nie atakowali "od .upy strony", bo z pewnością nie trafilibyśmy na odciski stóp organizatora :). Tam też spotkaliśmy nadchodzące dziewczyny, co udokumentowaliśmy na zdjęciach.

Do "ósemki" ruszyliśmy dość wartko skupiając się również na pojedynczych śladach... gdy je zgubiliśmy znaleźliśmy się na ścieżce, z której Przemo trafił na ambonę... a tam znajdował się obrany cel.

Następna była "piątka", która w początkowej fazie sprawiła nam nie lada uciechę, gdyż kryła się przed nami sumiennie. W końcu udało mi się ogarnąć las i udaremnić jej zabawę w chowanego. Szybko skierowaliśmy się do właściwej drogi na ścieżce mijając kolejnych uczestników, będących w przekonaniu, że są 2 kilometry dalej :). Prawie zgodnie z przewidywaniami dotarliśmy do asfaltu, jednak naprawdę 200 metrów dalej niż wstępnie przewidywaliśmy :). Wybiegliśmy bowiem w okolicach Wioski Indiańskiej... w miejscu z którego co tydzień rozpoczynamy bieg w ramach "Kąpielowych Czwartków".

Do "jedynki" droga wydawała się prosta jak strzała, ale zakręciliśmy się jak po miedzianym drucie. Po kilku minutach wróciłem w stabilny punkt orientacyjny i bezproblemowo udało mi się wbić na całkiem prosto umieszczony lampion. Ruszyliśmy więc na podbój "czwórki", która wyczerpywała zabawę na dziś. Był to najszybciej zdobyty punkt. Do tego całkiem fotogeniczny :). Bez zbędnych wahań i problemów zapisaliśmy stosowne oznaczenia przytwierdzonym do niego mazakiem.

Do bazy powróciliśmy po czterech godzinach bez dwóch minut :). Pokonaliśmy najprawdopodobniej 20 lub 16 kilometrów, gdyż nasze pomiary różnią się dość znacznie. Zadowoleni pożarliśmy przygotowane ciacha, ciasta i kiełbachy. Jak zwykle było fajnie.

Powinniśmy tylko kiedyś przygotować punkty Łukaszowi (budowniczemu tras różnych edycji Cobry). Nie damy mu jednak mapy - żeby też poczuł się niekiedy zagubiony :).

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 37 Online

Pokaż liste