Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 29 lipca 2016 r.,16:30
Ostatnie zmiany: 29 lipca 2016 r., 16:30
Autor: Szymon Polak

Bieg 7 Szczytów – czyli jak zostałem pożarty przez Monstera

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG)

Po przebiegnieciu w zeszlym roku 110 km w KBL to miał być kolejny krok. Minimum to przebiec 130 km. Planem średnim - 100 mil. Planem max - ukończyć. Być może takie założenia pośrednie stały się ostatecznie przyczyną porażki i zakończenia biegu w Kudowie po 130 km. Zdawałem sobie sprawę, że moim głównym wrogiem (jeśli nie będzie kontuzji) będzie głowa. Organizator ponadto dawał możliwość ukończenia biegu na 130 km, gdzie zawodnicy z 240 km byli klasyfikowani do krótszego biegu - Super Trail na 130 km. To także wpływa źle na chęć podejmowania dalszej walki.

Do Lądka przyjechałem z Kariną i Piotrem, którzy ruszali dopiero w sobotę na trasę Złotego Maratonu. Do tego czasu zapisali się na wolontariat. Karinę rzucili na trasę mojego biegu na punkt kontrolny do Międzygórza. Piotr „robił” w przepakach.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - na starcie Start nastąpił w czwartek o godzinie 18.00 z Lądka Zdroju. Wspólnie z nami ruszył Super Trail na 130 km. Temperatura była ok, tym bardziej, że dwie godziny przed startem lunął deszcz. W poprzednich latach uczestnicy zmagali się z upałem rzędu 35 stopni C, więc początki były optymistyczne.

Właściwie od startu zastanawiałem jak mam ten dystans przebiec. Postanowiłem szybko iść na podejściach, na równym i zbiegach jak sama nazwa mówi zbiegać. Starałem się utrzymywać w średnim tempie poniżej 10 minut / kilometr. Rywalizację schowałem do kieszeni, postanowiłem spróbować „dotrwać” do mety na 240 kilometrze.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - w trasie Pączątek nie był zbyt łatwy - pierwsze 30 km zajęło niecałe 5 godzin. 6 km na godzinę to nie jest imponujący wynik nawet w górach. Głowa chciała przyspieszać, ale hamowałem wiedząc, że to dopiero początek. Na punktach uczynni wolontariusze, picie, owoce, czasem kanapki, orzeszki itp. Momentami na trasie trochę grząsko i stojąca woda. Po zapadnięciu zmroku i nocy nie było problemu z nawigacją na szlaku. Organizator oznaczył go taśmami z elementem fluorescencyjnym, w newralgicznych momentach umieszczono kartki ze strzałkami i malowane sprayem drogowskazy.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - na trasie Podejście na Śnieżnik, najwyższy punkt całego biegu trochę dało popalić. Też zbieg z tej góry okazał się niezbyt przyjazny, kamienisty i momentami stromy. Trasa przebiegała czerwonym szlakiem, często wiła się garnicą polsko-czeską. W Międzygórzu spotkałem Karinę pogadaliśmy chwilę, zjadłem arbuza, kanapkę. Byłem w okolicach 50 miejsca, więc mimo, jak mi się wydawało, żółwiego tempa i tak było ok. Co ciekawe w czołówce było więcej osób z B7S, niż z krótszego biegu Super Trial.

Następny etap do pierwszego przepaka w Długopolu to bardzo przyjemna trasa i raczej z górki. W Długopolu miał na nas czekać pierwszy ciepły posiłek, ale akurat nie czekał bo czołowa stawka zawodników wszystko wyjadła i dopiero ważyli strawę dla kolejnych.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - na trasie Następny punkt to Jagodna. Dosyć fajne kilkukilometrowe podejście. Kiedy ja tam byłem zaczynał się świt i piękne widoczki. Generalnie jedna uwaga. Trzeba rozważyć, czy nie byłoby sensowne zapakować na przepak w Długopolu buty na asfalt. Kolejne etapy zwłaszcza po czeskiej stronie to asfalt lub jego połączenie z czymś szutrowym. Od Jagodnej do Jamrozowej Polany dużo tego i dużo otwartego terenu.

W Jagodnej doczekałem się normalnego posiłku - ryżu z drzemem jagodowym. Niestety wstawał pogodny dzień i zaczynało przypiekać słońce. Pomimo tego jeszcze na Jamrozowej Polanie ok. 112 km czułem się świetnie i pełen sił. Byłem przekonany, że w Kudowie biegnę dalej.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - na trasie Ostatni etap 18 km to bieg otwartymi polami. Własciwie to ten etap zadecydował o tym, że nie ukończyłem biegu. Pokonanie tych niespełna 20 km zajęło mi ok. 4 godzin. Słońce zamieniło mnie w człapiącego zombi. Zastanawiałem się, czy ktoś przypadkiem nie wytyczył tego odcinka trasy po prostu złośliwie ;-).

Już wtedy wiedziałem, że Karina z Piotrem mają być w Kudowie. Zaczęły się projekcje, że bez sensu tak mordować się dalej, że to jeszcze 110 km, że mam wygodny transport ze znajomymi do Lądka. Już głowa zaczęła kombinowac jak to zakończyć. Z drugiej strony miałem ochotę dotrzeć do schroniska w Pasterce, zdawałem sobie sprawę, że Kudowa ze swoimi wszystkimi dogodnościami jest słabym punktem biegu, trzeba wyłączyć myślenie i ją przebrnąć.

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich (DFBG) - punkt odświeżania Ostatecznie postanowiłem, że do Kudowy dobiegnę, chwilę odpocznę i postanowię co robić dalej. Zobaczę jak wyglądają stopy. Czułem, że są obtłuczone i miałem nadzieję, że są zmasakrowane i będę miał dobry pretekst, żeby skończyć. Zwichnięty staw skokowy na Sudeckiej Setce pechowo działał bez zarzutu i nie chciał dostarczyć nowego argumentu za przerwaniem biegu. Na punkcie w Kudowie spotkałem znajomych, pogadaliśmy. Nakłaniali mnie, żebym ruszał dalej. Obejrzałem stopy – wyglądały jak na 130 km całkiem ok - zero odparzeń, może trochę obtarć. Własciwie nie było argumentu za tym żeby się zatrzymać. Mimo to zdecydowałem, że schodzę.

Wysiadła głowa, świadomość biegu w słońcu, pozostałego dystansu, kolejnego dnia zmagań. W perspektywie był wypoczynek. Na 240 km byłem za słaby psychicznie, chociaż ciało dawało radę. W biegach to głowa jest kluczowa i przyszło mi się o tym przekonać kolejny raz.

Zdjęcia: Piotr Dymus Photography

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 57 Online

Pokaż liste