Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 13 maja 2012r., 8:20
Ostatnie zmiany: 13 maja 2012r., 8:20
Autor: Kamil Wojtalik

16 Bieg o Uśmiech Dziecka, który odbył się 12 maja w Jastrowiu, był dla mnie dziwny, ale pozytywnie zaskakujący. Dlaczego? O tym za chwilkę. Do Jastrowia, niewielkiego miasta położonego niecałe 40 km od Szczecinka, zajechałem już drugi raz w tym roku. Nie ukrywam, że na podjęcie decyzji o przyjeździe, bardzo duży wpływ miał pozytywny odbiór poprzedniej imprezy - IV Maratonu Jastrowskiego. Tym razem na biegi przyjechałem z pokaźną, pięcio osobową ekipą, z której cztery osoby biegły. Piąta – koleżanka Bożenka pełniła rolę fotografa i „żywego wspomagacz” – kibica:).

„Dziwne” nastawienie przed biegiem w dużej mierze wynikało ze spotkania, które zorganizowaliśmy noc przed zawodami. Dodam tylko tyle, że trzech z czterech biegaczy nie piło wody:) Zachowanie bardzo nieprofesjonalne i niesportowe, ale na pewno rozweselające i aż nadto rozluźniające. Tak więc na linii startu stanęło trzech lekko znieczulonych biegaczy... Nikt z nas dokładnie nie wiedział, jakie będzie miał tempo, więc żadnych założeń przedbiegowych nie było. Jedna wielka zagadka.

Pogoda wg mnie była bardzo dobra – temperatura ok 14 stopnii, zachmurzone niebo. Jedynie porywisty czasami wiatr skutecznie przeszkadzał w biegu. Profil trasy zmienny tzn. były zarówno podbiegi, zbiegi, jak i odcinki proste. Porównując trasę jastrowskiego biegu ze szczecineckim, gdzie była bardzo płaska, wydawało się, że bieg będzie zdecydowanie wolniejszy.

Pierwsze okrążenie starałem się pokonać razem z kolegą Pawłem (wspomnianym kolęgą z Węgorzewa z relacji SFX), jednak utrzymanie jego tempa kosztowało mnie sporo sił, tak więc drugie okrążenie musiałem pokonać o 30 sekund wolniej. Wydaje się niewiele, jednak te pół minuty pozwoliło mi złapać drugi oddech. Ostatnie 3,33km pokonałem lekkim i, jak dla mnie, szybkim krokiem. Pawła nie udało mi się dogonić – strata z wolniejszego kółka okazała się za duża. Ostatni podbieg, skręt w prawo i 200 metrowy zbieg do mety. Na mecie czekała już zarówno kibic-fotograf Bożenka, jak i Bartek ( najszybszy z naszej grupy 42:18min) oraz Paweł, który przybiegł o 1:30min szybciej ode mnie. Po przekroczeniu mety niespodzianka – czas 47:38min, który uzyskałem, był o ponad minutę lepszy od wyniku ze Szczecinka, w którym ustanowiłem swój były już rekord. Niemożliwe stało się możliwym:) Jedynie ostatni z naszej ekipy – Paweł, niezbyt dobrze poradził sobie z trudami 10 kilometrowego biegu. Jego rezultat był zdecydowanie poniżej oczekiwań i jego możliwości. Po biegu tłumaczył, że zapomniał wziąć leki na astmę, ale to tylko półprawda. Czynników było więcej, niektóre z nich wymieniłem i na pewno miały duży wpływ na bieg nie tylko jego, ale też pozostałych.

Mimo że impreza był bez wpisowego, organizator zapewnił każdemu uczestnikowi pamiątkowy medal, a także smaczny i „porządny” obiad w postaci udka z kurczaka z ziemniakami i kapustą. Również nagrody dla najlepszych były zacne – ceramiczny wazon i bon na zakup sprzętu sportowego. Organizatorom należą się brawa „za tak wiele, za tak niewiele”.

Jastrowie drugi raz w tym roku pozostawiło bardzo pozytywne wrażenie. Mimo niesprzyjających okoliczności, udało się pobić życiówkę i wymiernie zbliżyć się do wyczekiwanych 45min. Bardzo miła atmosfera, pyszne jedzenie z baru „Pod strzechą” i dobra organizacja samego biegu są niewątpliwie wielkimi atutami imprezy. Uzyskany wynik napawa optymizmem na kolejne starty, a te już za tydzień- 19 maja „dyszka” w Sławnie, dzień później również „dyszka” w Koszalinie.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 12 Online

Pokaż liste