Data wpisu: 30 czerwca 2013r., 22:20
Ostatnie zmiany: 30 czerwca 2013r., 23:30
Autor: Michał Bieliński (SFX)
Jak ścinać, to na maksa!
W bieganiu, jak w życiu... można dostrzec różne zachowania, różne tendencje, różne cele działania. Niemniej od pewnego już czasu wciąż nurtuje mnie temat rzeka. Ścinanie. I to nie ścinanie głów czy też kuponów na grochówkę. Temat jest dość kontrowersyjny i wśród niektórych powoduje niemałe poruszenie. Chciałbym jednak odnieść się do niego w miarę neutralnie, choć trudno mi będzie ukryć mój pogląd w tym temacie.
Oczywiście, jeśli ktoś jeszcze nie wpadł na ten trop, we wszystkim powyżej i poniżej chodzi o ścinanie zakrętów. Zakrętów, które to umożliwiają podczas biegów ulicznych, tych które nie są obandażowanie wieloma taśmami ostrzegawczymi, tych które są obszerne i nie obstawione żadnymi barierami, tych w obrębie których nie znajduje się przypadkowa mata pomiaru czasu.
Będąc uczestnikiem bardzo wielu biegów masowych ma się wrażenie, że 98.73% biegaczy ma ścinanie we krwi. Przebiegnięcie po wewnętrznej części zakrętu poza jezdnią, zahaczając o chodnik, trawnik czy pobliski budynek staje się normą samą w sobie, a może i tą normą jest, tyle że nie sformalizowaną.
Tu powstają pytania:
PO CO W OGÓLE BIEGAMY?
DLA KOGO BIEGAMY?
CZYM JEST BIEGANIE?
oczywiście wszystko w obliczu oficjalnych zawodów amatorskich biegów ulicznych.
Czy my biegamy na pokaz? Chyba większość z nas odpowie - NIE.
Czy biegamy dla znajomych? Wydaje się, że - NIE.
Czy bieganie jest zawziętą walką o pozycję? Dla wielu - raczej NIE.
Zwykłem myśleć, że biegamy głównie dla siebie, dla przyjemności, dla zabawy, dla kondycji, dla sylwetki, dla własnych osiągnięć... ale rzadko słyszę, by ktoś biegał dla pozycji w biegu... w końcu chyba niewielu z nas amatorów może liczyć na wysoką lokatę w licznie obsadzonych biegach (a nawet jeśli, to czy zmienia to postać rzeczy?), a tym bardziej na wynik rekordowy (oczywiście poza własnymi sukcesami w postaci rekordów życiowych). Często obejmujemy tysięczną, czy pięciotysięczną pozycję, więc czy wejście o sto, pięćset, a nawet tysiąc miejsc wyżej ma takie duże znaczenie? Czy bieganie w zawodach traktujemy jako rywalizację fair-play? Chyba nikt tak naprawdę nad tym się nie zastanawia, ale w ciemno chciałby powiedzieć - ja jestem FAIR, ja stosuję zasady FAIR-PLAY. Czy tak jest naprawdę? Czy przytoczone 98.73% jako wyimaginowana ilość statystyczna jest liczbą prawdziwą, czy też rozdmuchuje problem, którego nie ma.
Stoję oczywiście na stanowisku kategorycznie zabraniającym ścinania, oczywiście przez samego siebie. Do wejścia w to grono staram się często namawiać i innych, jeszcze nieobeznanych w realiach tematu. Należą jednak do niego Ci, którzy byli po części moimi drogowskazami podczas czynienia kolejnych postępów biegowych. Jest to oczywiście grono zupełnie nieformalne, ale jednak zawiązane poprzez wiele rozmów na zasygnalizowany temat. I wydaje mi się, że środowisko biegowe, w którym zwykle przebywam w większości ma podobne podejście do mego... ale i szanuję tych, którzy otwarcie wyrażają odmienne zdanie.
Więc jest i ciemna strona mocy... czyli Ci którym nie po drodze w obranym przeze mnie kierunku - i tych jest zapewne większość. I pewnie mają swoje racje. W końcu to wg nich Ci co ścinają są frajerami... a argumentów mają wiele. Ot, choćby poniżej wymienione:
- przecież ścinam, bo ścinają wszyscy
- choć tu dystans skróciłem, to gdzie indziej i tak zrobiłem "nadróbkę", bo jest tłok, bo wyprzedzam slalomem, bo... bo... bo...
- i tak ta "nadróbka" nie ma istotnego znaczenia w wyniku, przecież to tylko kilka metrów, kilka sekund, kilka pozycji
- atestowane trasy mają dodane 0,5% do ich długości, to trzeba sobie na czymś "odbić"
- to wina organizatora, że nie zabezpieczył trasy przed ścinaniem
- co nie jest zabronione to jest dozwolone
- był wiatr i trzeba było sobie gdzieś to nadrobić
Te i wiele innych "ciekawych" stwierdzeń było mi przekazanych w bezpośrednim kontakcie.
Idąc powyższym tropem można szybko dojść do wniosku... po co w ogóle ustalać dystans. Dlaczego sprinterzy na 100 metrów nie startują o 240 cm bliżej, a może powinni w połowie? Jeśli ścinamy, to dlaczego o trzy, pięć, dziesięć czy dwadzieścia metrów, przecież często można pobiec przecznicę wcześniej, przebiec środkiem parku wyznaczającego nawrót... Co za różnica czy nadrobimy 8 czy 800 metrów? Gdzie postawić granicę "rozsądku"? Czy warto usprawiedliwiać się twierdzeniem, że ścinałem tylko "trochę", ale mniej niż inni?
No i oczywiście najlepiej i najwygodniej zwalić winę na organizatorów, powinni przecież postawić kolejny zylion płotków, zakupić kwadrylion kilometrów taśm zabezpieczających, a na każdym zakręcie postawić ochronę z odbezpieczonym rewolwerem, a w miejscach z utrudnionym dostępem przeciągnąć drut kolczasty pod wysokim napięciem. Przypominam wszak, że zwykło się biegi uliczne mierzyć wzdłuż krawężnika wyznaczającego krawędź jezdni, w odległości 20 centymetrów od niego. I to bez względu na to, czy trasa atest posiada, czy też nie. Czy to nie wystarczy? Czy ten przepis musi być aż tak martwy?
Nasuwa się też myśl, w jaki sposób kategoryzować wyniki... skoro sąsiad wygrał o dajmy na to 18 sekund, to czy biegł moim torem, czy może nawrócił 100 metrów wcześniej, czy "wyrwał" z dystansu więcej czy mniej niż ja? Finalnie jest to trudne do określenia... i biegnąc zgodnie z zasadą - jak tną wszyscy tnę i ja - nigdy wyniki nie będą porównywalne... trudno będzie wtedy spojrzeć w oczy koledze - rywalowi i powiedzieć "byłem lepszy"... chyba, że lepszość będzie oznaczała przebiegłość.
Czym w końcu jest "życiówka" osiągnięta na atestowanym dystansie? Wydaje się, że ma być wartością poświadczającą własne umiejętności do pokonania pełnego wyznaczonego dystansu. Nic niestety bardziej mylnego, skoro tak duża rzesza biegaczy nie dociera tak naprawdę do "prawdziwej mety" sowicie wynagradzając sobie czasem popełnione biegowe "przestępstwa", no niech będzie... "wykroczenia".
Chciałbym jednak kiedyś nagrodzić tych, którzy nawet ciągnąc się w ogonie, a może tym bardziej dlatego że są na końcu stawki, potrafią pobiec tak jak powinno się to robić. Mimo zmęczenia nie zwrócić uwagi na umniejszenie dystansu o parę metrów. Przepuścić kolejnego o 30 lat starszego zawodnika, który przecież nie powinien wyprzedzać.
Ciekawym byłoby rozwiązanie, w którym na końcu losowane są nagrody tylko wśród biegaczy, którzy pokonali cały dystans. Od startu do mety. Nie byłoby to nawet trudne w ustaleniu... wystarczy postawić w miejscach "nagminnego ścinania" osobę, która zapisze numery startowe biegnących FAIR! Nie będzie ich wielu. Może to się kiedyś odmieni, chociaż to chyba tylko płonna nadzieja.
Ja biegam FAIR i mogę to powiedzieć otwarcie. W końcu pokonywane przeze mnie biegi (poza przełajami, krosami i innymi z nawierzchnią naturalną) są zwykle biegami "ulicznymi" nie zaś "chodnikowymi". Wiem, że mój bieg będzie miarodajny i jeśli w tej samej imprezie wystartuje mój rywal, kolega, przeciwnik czy przyjaciel to mam pewność, że nie przebiegłem ani metra mniej od niego, bez względu na dystans biegu, na jego atest czy na pogodę. Do tego mając wielu kompanów stosujących podobne zasady do moich - mogę powiedzieć, że rywalizujemy na tym samym pułapie... przynajmniej w kwestii dystansu.
A problemu tak naprawdę nie ma. Każdy ma swoje sumienie i swoje w głowie osiągnięcia, a to w jaki sposób do nich dochodzi pozostanie jego słodką tajemnicą. A jak tniecie - to na maksa, po co zawracać sobie głowę "drobnostkami".
30-06-2013 | 23:15:30 | Autor: Dziki
Główny motyw: skrócić te męki. No jasne! Tylko po co było stawać na starcie?
30-06-2013 | 23:20:24 | Autor: Vader
Czyżby aluzja do Łobeskiej dziesiątki? W sumie nie myslałem nawet o tym że robię coś złego ścinając ten trawnik na zakręcie koło Regi czy chodniki.
30-06-2013 | 23:24:41 | Autor: Iroman
A ja się nie zgodzę. Skoro trasa jest wyznaczona "tą drogą", to dlaczego biegnięcie po zewnętrznej stronie zakrętu ma być bardziej fair, niż tą wewnętrzną?
A na pytanie "po co?" odpowiedź jest prosta. Ludzie stają na starcie z różnych powodów, ale ich zadanie sprowadza się do pokonania wyznaczonej trasy w jak najkrótszym czasie. I naturalnym jest, że jeśli ktoś się z tym zadaniem mierzy, to nie będzie sobie dokładał choćby "centymetrów".
30-06-2013 | 23:25:30 | Autor: SFX
Myślę, że nie warto łączyć tematu z jakimkolwiek konkretnym biegiem, bo temat nie jest dla mnie nowy... i występuje niemal wszędzie... osobiście byłem zagadywany przez kilku zainteresowanych, których bulwersowały ścinania nawrotek choćby w Koszalinie... a więc i jest trochę tych, którym takie zachowania "stadne" nie są po drodze.
01-07-2013 | 06:54:35 | Autor: Piter
Myślę, że nie wiele się w tej kwestii zmieni bo człowiek z założenia szuka łatwiejszej drogi. Mi Twój pogląd pasuje i wczoraj starałem się nie ścinać ale... Na pierwszym i chyba drugim okrążeniu zostałem zabrany z grupą walącą na chodnik. Przyznaję był to specyficzny bieg.
01-07-2013 | 09:23:44 | Autor: Baart1980
Przypomina mi się bieg Wenedów. Na zakręcie na wysokości Poczty Głównej nagle biegacze będący za mną....zniknęli. Okazało się, że zamiast ulicą (bieg uliczny) skosili pięknie chodnik i byli przede mną :D
01-07-2013 | 09:39:00 | Autor: Dorota
Ja tam nie ścinam, bo jak startuję w biegu na 10km, to na 10km, a nie na 9,89 czy 9,95. W Biegu Wenedów bardzo dużo osób ścinało nawrotkę na Zwycięstwa ("najlepsi" zawodnicy na ostatnim kółku cięli już na wysokości Hotelu Gromada, bo przecież trawnik przy zjeździe w Dzieci Wrzesińskich to deptali praktycznie wszyscy), zakręt w Piastowską też większość pokonywała najkrótszą trasą - przez chodnik. Biegłam z koleżanką i trzymałyśmy się trasy, jak należy, po ulicy.. Ale kto ścina, ten ścinać będzie.
01-07-2013 | 09:42:58 | Autor: Dorota
To chyba kwestia jakiejś takiej "sportowej kultury" i szacunku dla innych startujących. Tak jak nie rozumiem do końca motywów przy ścinaniu, tak również nie kumam, po co ktoś, kto biega wolno, pcha się na siłę jak najbliżej linii startu. W Gdyni wiele osób sobie "podkręciło" życiówki (przy rejestracji), żeby wystartować z lepszej strefy. Po co? Skoro po 2 km już sapały, bo jednak tempo 4:30 jest poza ich zasięgiem, a realne tempo oscyluje bliżej 6:00? Tego to do końca nie wiadomo..
01-07-2013 | 10:46:50 | Autor: scorpio
Ten temat poruszaliśmy wielokrotnie. Jak to dobrze że mam kontuzję i nie muszę patrzeć jak "biegacze" tną. To staje się niestety normą. Czy w życiu też skracają? Bo tak robią inni? Fair Play nie jest w modzie. Wręcz jest głupotą i nas potrafią wyśmiać. Ale myślę ze tą kwestię powinno poruszyć się na szerszym forum.
01-07-2013 | 10:58:13 | Autor: scorpio
Ironman. Wewnętrzna strona zakrętu to nie chodnik ani trawnik. Trasa uliczna to między krawężnikami,lub ograniczona np barierą. Biegam już parę lat. Niby fajnie ze jest nas dużo więcej,ale to już wygląda na wyścig szczurów. Komercja, świecznik, promocja ale nie biegania. Zdrowa i uczciwa rywalizacja jest już na marginesie. Niestety.
01-07-2013 | 12:14:04 | Autor: Łukasz B
No drażni człowieka, gdy biegnie na maksa aby dogonić tego z przodu, a ten typ, po wyprzedzeniu... odzyskuje swoją pozycję bo ściął... Oj miałem takie przypadki... Dodatkowo, mało kto wie w jaki sposób mierzy się trasy. Organizator też często mógłby w takich sytuacjach postawić kogoś, kto by machał "tędy", zazwyczaj w takich miejscach wystarczy jedna barierka, albo kilka metrów taśmy. Tak było właśnie na Zwycięstwa/Piastowskiej. Może "zainscenizować" dodatkową matę, taką "na niby"? :D
01-07-2013 | 12:16:45 | Autor: Łukasz B
... albo postawić fotografa w takim miejscu, trzepać zdjęcia/filmy, a potem DSQ z linkiem do zdjęcia/filmiku :D
Oj by się zdziwili :D Czołówka też nie jest święta. W Kołobrzegu ścinali aż "miło"... no ale to taka praca... kasa najważniejsza...
01-07-2013 | 12:55:14 | Autor: scorpio
Jestem za dyskwalifikowniem skracających. Innej metody nie widzę. Nie sposób całą trasę wyznaczyć. A apelowanie nic nie pomoże. Owszem oznakować te miejsca, a osoby skracające np fotografować i DSQ.
01-07-2013 | 13:33:28 | Autor: Jacek Wezgraj
Patrząc na to od strony psychologicznej może być tak, że dla części osób pokusa ścięcia trasy jest nie do odparcia. Przy dużym zmęczeniu i napięciu mózg będzie podpowiadał aby sobie życie ;)
Nie jest to oczywiście żadne usprawiedliwienie; dużo może pomóc właściwe oznakowanie trasy, głównie na tych ścięciach, wtedy takich przypadków będzie mniej.
01-07-2013 | 13:34:31 | Autor: Jacek Wezgraj
Errata: aby sobie życie ułatwiać ;)
01-07-2013 | 14:29:24 | Autor: SFX
Artykuł pojawił się też na "głównej" maratonypolskie.pl - więc ujrzał właśnie światło dzienne na szerszym forum :)
01-07-2013 | 14:44:30 | Autor: Łukasz B
Moderatora proszę o usunięcie wypowiedzi powyżej, ponieważ promuje obce serwisy, zamiast skupiać się na promocji Rozbieganego Portalu. Nie, nie będziemy wchodzić na obce strony, które wymagają logowania aby się wypowiedzieć :P
01-07-2013 | 15:31:18 | Autor: Dorota
Skoro ktoś na 10 km czuje potrzebę "ułatwiania sobie życia" poprzez skracanie trasy, to może po prostu jeszcze nie powinien się na taki dystans porywać? Jacku, próbujesz się wybielać, ubierając wszystko w "psychologiczne aspekty"? :>
01-07-2013 | 20:03:26 | Autor: Jacek Wezgraj
Doroto, nie potrzebuję się wybielać. A psychologiczne aspekty przychodzą mi do głowy z racji zawodu;)
01-07-2013 | 22:48:03 | Autor: Piotr
...no i poszyła lawina :-)...a zaczęło się od polemiki w szatni po biegu.
02-07-2013 | 05:54:55 | Autor: DeZET
Ja chyba wiem ...dlaczego uczestnicy tak się zachowują (skracają dystans używając np. chodnika, przekraczając krawężniki). Biegam od niedawna, właściwie to "od wczoraj" i do tej pory wziąłem udział w 3 biegach ulicznych. Na żadnym z nich nie usłyszałem lub nie przeczytałem wytycznych, że należy bezwzględnie korzystać TYLKO z jezdni a nie całej szerokości ulicy. Nigdzie żadnej wzmianki. Nawet pół zdania w regulaminie ani jednego komunikatu przed startem. Może wystarczy o tym głośno powiedzieć?
02-07-2013 | 05:59:43 | Autor: DeZET
Tytułem uzupełnienia - bo komentarze mają określoną pojemność: NIE, nie skracam sobie drogi. Biegam po asfalcie, między krawężnikami. Nie wiedziałbym, że nie wolno po chodniku gdybym o tym nie przeczytał wcześniej, właśnie tutaj ...na stronie biegnijmy.pl :)
02-07-2013 | 06:41:16 | Autor: PITER
I TU KOLEGA MA RACJĘ! My niedoswiadczeni biegajacy od niedawna nie znamy realiów pomiaru. Lecimy przed siebie do METY.
W regulaminach nie ma wzmianki o 20 cm od krawężnika.
Gdyby nie rozmowa ze starymi wyjadaczami pewnie dalej biegłym OPTYMALNYM :) torem.
Informacja w regulaminie i krótka wzmianka przed startem mogłyby pomóc.
02-07-2013 | 07:54:46 | Autor: SFX
No i to jest jakiś chociaż przemawiający i zasadny argument ze strony nieświadomych swych czynów :)
02-07-2013 | 08:00:42 | Autor: SFX
Ale niestety nie... ten argument upadł... spoglądam na regulamin Biegu Wenedów i jest punkt X.4. "Trasa przebiega po asfalcie - pętla ok. 2,5 km.", a w Nocnej Ściemie punkt 8. "Nawierzchnia: asfaltowa, tartan.".
02-07-2013 | 08:52:22 | Autor: Łukasz B
Zgodnie z tym regulaminem, to finisz Wenedów powinien być na asfalcie, a nie po płytach na rynku :P
02-07-2013 | 09:02:20 | Autor: SFX
:) a Łukasz jak zwykle bardzo skrupulatny
02-07-2013 | 10:52:17 | Autor: Dorota
Upierdliwy, upierdliwy.. ;) nie bójmy się tego powiedzieć głośno :) Wydaje mi się, że jak bieg ULICZNY, to jasne, że ulicą, a tam, gdzie nie jest to oczywiste, organizator oznakowuje trasę i wtedy też wszystko staje się logiczne. Chociaż i tak znajdą się wywrotowcy, płotkarze i inni :)
02-07-2013 | 20:46:16 | Autor: Ola
Zgadzam się z Piterem, my niedoświadczeni żyjący w nieświadomości chcemy tylko biec i byle do mety, a opis "nawierzchnia: asfaltowa, tartan" sugeruje raczej po jakiej nawierzchni będziemy biec.
Czasami oczywista oczywistość wcale nie jest taka oczywista :) więc może kolejny artykuł będzie serii dobre praktyki dla startujących w biegaczy.
03-07-2013 | 16:25:21 | Autor: Iroman
zabawne, że tyle osób podpisuje się tak głośno pod tym tekstem. Trochę się to kłóci z statystyką która jest przytaczana... ;)
Komentarz trochę mało pojemy, mam nadzieję, że uda mi się naskrobać o tym kilka słów wieczorem, to podrzucę linka.
03-07-2013 | 16:26:15 | Autor: Iroman
Swoją drogą, SFX, nie znalazłem - skąd taki procent?
03-07-2013 | 20:49:15 | Autor: SFX
Procent jest jak napisałem wyimaginowaną liczbą statystyczną. Na innym serwisie po przeczytaniu tekstu ponad 1500 razy skomentowało go tylko kilkoro. A co do długości komentarzy to prześlij mi na maila całość to go umieszczę bez względu na limit.
05-07-2013 | 12:06:18 | Autor: Jack Sparow
Sport jest wojną bezkrwawą. Mężczyźni kochają wojaczkę dlatego z pasją podchodzą do rywalizacji. Kto wojuje ten ścina zakręt jak może. Bo cele trzeba osiągać i na szczyty wspinać się. Winą organizatora jest że dopuszcza taką możliwość. Ludzie pełni cnót również też szukają sposobu na wygrywanie , np. stać ich na właściwe suplementy diety. Twórca idaalizmu olimpijskiego Baron .... został skazany za defraudacje w MKOL. finansowe. Udział w zawodach oznacza udział w wojnie choć bezkrwawej.
06-07-2013 | 22:10:53 | Autor: SFX
Przytoczę ciekawa wypowiedź Tadeusza Dziekońskiego, głównego atestatora tras biegowych w Polsce:
"(...) oraz bariery uniemożliwiające skracanie dystansu. Mankamenty w tym zakresie są niestety częste. Brak barier (głównie na zakrętach) powoduje, że zawodnicy skracają dystans, przy czym niedociągnięcia te wykorzystują w sposób maksymalny. Źle to niestety świadczy o naszych biegaczach. (...)"
Pełny tekst http://www.psb-biegi.com.pl/d/atestacja_tras.pdf
Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by