Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 2 kwietnia 2012r.
Ostatnie zmiany: 3 kwietnia 2012r.
Autor: Kamil Wojtalik

Relacja: 5. Poznań Półmaraton

"W marcu jak w garncu" i "kwiecień plecie i przeplata trochę zimy, trochę lata"- pobyt w stolicy Wielkopolski w skrajnych dniach tych miesięcy, po raz kolejny udowodnił, że w przysłowiach ludowych jest sporo prawdy.

Do Poznania przyjechałem 31 marca, gdyż odebranie numeru startowego odbyć się mogło tylko w ostatnie dwa dni marca. Organizator, ze względu na dużą liczbę uczestników, chciał zapewne uniknąć bałaganu więc nie przewidział rejestracji w dniu zawodów. Stolica Wielkopolski przywitała mnie opadami śniegu i silnym, porywistym wiatrem. Aura bardziej zimowa niż wiosenna, skutecznie odstraszająca ludzi od wychodzenia z domu. Na szczęście po 15min przestało padać, ale ciągle wiało. Trudno. Miejscem odebrania numeru startowego była Arena w parku Jana Kasprowicza. Na ten czas zorganizowane zostały mini targi, które dotyczyły oczywiście biegania. Swoje stoiska miał między innymi Reebok i Asics. Odebranie numeru i koszulki odbyło się sprawnie i bez problemowo. Jedyne na co mogę narzekać to na koszulkę, ponieważ trafiła mi się jakaś trefna- jeden rękaw jest od drugiego o jakieś 3cm krótszy. Niestety, zauważyłem to dopiero po przyjeździe do domu. W kopercie z numerem był również kupon, za który można było za 2zł dostać porcję makaronu z sosem i napój izotoniczny- zapowiedziane "pasta party".

Dla osób, które dojeżdżały do Poznania, organizator udostępnił dwie hale sportowe, gdzie można było przenocować noc poprzedzającą zawody. Po raz kolejny uwidocznił się mój brak wiedzy na temat prawidłowego wyekwipowania się... Wziąłem tylko śpiwór, zapominając o karimacie. Skutek? Dziwnie bolący rano kark i "twardy sen"- w dosłownym znaczeniu tych słów:).

Odjazd z hal, gdzie był nocleg, na miejsce zawodów przewidziany był na 7:30 i 8:30. Skorzystałem z tej drugiej możliwości. Pierwszy dzień kwietnia przywitał nas (a jakże:P)... lekkimi opadami śniegu, które nie trwały jednak zbyt długo- może z 5 min. Widać pogoda chciała sobie pożartować z biegaczy, wszak był Prima Aprilis. Jednym z dominujących tematów był temat ubioru w czasie biegu. Jak się później okazało wielu, w tym również ja, zostało zrobionych w trąbę:) Start biegu usytuowany został na ulicy Baraniaka w pobliżu jeziora Maltańskiego. Właśnie w ośrodku na Malcie zlokalizowane zostały szatnie, przebieralnie i centrum zawodów wraz z metą biegu. Przebranie się, oddanie rzeczy do przechowalni i rzut oka ku niebu... pół na pół. To znaczy część mocno zachmurzona, a część bezchmurna. Kierunek wiatru wskazywał na to, że może padać. Temperatura- 6stopni, jednak zimny wiatr skutecznie obniżał temperaturę odczuwalną. Wybrałem więc opcję z lekką kurtką przeciwwiatrową, która także chroniła od deszczu. Już jakieś 2 min przed startem wiedziałem, że wybór jest nietrafiony- na niebo wyszło słońce, a chmury wiatr przegonił. 'Shit happens'- cytując Forest Gump'a.

Bieg przeprowadzony był ulicami miasta, jak dla mnie strasznie monotonny- długie proste i widok budynków na trasie- zdecydowanie preferuję las:). Jedyną zaletą przeprowadzenia drogi przez miasto była obecność kibiców i ustawione wzdłuż trasy, co jakieś 3-4 km, zespoły muzyczne, które swoją muzyką dopingowały biegaczy. Na szczególne uznanie zasługuje kapela rockowa z 11km. Ostre granie naprawdę daje kopa. Jeżeli już mówię o muzyce, to warto wspomnieć, że bieg rozpoczynała ścieżka dźwiękowa z filmu "Rydwany Ognia":). Punkty odżywcze standardowo ustawione co 5km, a na nich: gorzka czekolada- mimo że lubię czekoladę ta w ogóle mi nie smakowała, woda i izotonik. Na mecie na wszystkich, którzy ukończyli bieg czekał medal oraz kolejna edycja "pasta party" (tym razem za darmo) i złoty napój. Wspomnę jeszcze, że z dystansem 21km97m zmagało się prawie 5tysięcy osób- zarówno biegaczy, jak i wózkarzy i rolkarzy. Sklasyfikowanych zostało ponad 4300 biegaczy.

Podsumowując, 5 Półmaraton Poznański, był jak najbardziej udany. Pomijając perypetie z nieodpowiednim ubiorem i kryzysem na trasie ( między 15 a 18km) ze stolicy Wielkopolski wywożę same pozytywne wspomnienia i rekord życiowy- 1h52min04sek, o ponad 1,5 minuty poprawiony zeszłotygodniowy wynik z Jastrowia. Teraz mam 20 dni wolnego do następnego startu, jakim jest Bieg Górski w Koszalinie. Forma jest stabilna więc czekam z niecierpliwością, a do Poznania, jak się uda, przyjadę w październiku przebiec maraton.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 20 Online

Pokaż liste