Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 27 maja 2012r., 00:08
Ostatnie zmiany: 27 maja 2012r., 00:15
Autor: Michał Bieliński (SFX)

Relacja #1: W Sianowie jest szybko!

Sianów. Cel zaplanowany jako startowy pewnik już na kilkanaście dni wcześniej. Ostatnio nie zdarza się to często. Jednak doświadczony moim pierwszym zeszłorocznym biegiem w Sianowie wiedziałem, że warto tu przybyć, tym bardziej, że odległość z domu na start to tylko kilka kilometrów. W 2011 roku pogoda była tropikalna, dziś z kolei po porannym ociepleniu (ponad 20st.C) na popołudniowy start (o godzinie 16) temperatura stopniała do kilkunastu jednostek Celsjusza. A dlaczego ten start taki późny? Właśnie z powodu temperatur, jakie dotychczas za każdym razem nękały biegaczy... Dziś było inaczej. Pogoda idealna. Brak słońca. Wiatr na tyle spokojny by nie przeszkadzał, na tyle silny by chłodził.

Gmina Sianów przygotowuje tę cykliczną imprezę z wielką pieczołowitością. Przyjemne upominki, fajne puchary, ładne statuetki, do tego grochówka i przyjemna atmosfera - a wszystko za zupełną darmochę! Dotychczas jednak zabawa w bieganie nie miała zbyt dużej frekwencji. Do promowania biegu włączył się tym razem koszaliński TKKF, co zaowocowało ponad setką biegaczy na starcie - w końcu bieg pojawił się nie tylko na stronie koszalińskiego klubu, ale promowany był również na www.BIEGNIJMY.pl (na którym właśnie jesteście) no i na znanym portalu www.maratonypolskie.pl. Co ciekawe, mimo bliskości Koszalina, nasze miasto reprezentowało jedynie ok. 30% zawodników.

Do biegu podszedłem dość poważnie. Między nami biegaczami często pada rytualne pytanie: "Na ile lecisz?". W tym biegu możnaby odpowiedzieć: "Na 15 kilometrów". Jednak tym razem zdradzałem swoje plany. Więc planem maksimum, jaki sobie ustawiłem było po raz kolejny połamanie bariery jednej godziny. Nawet mam na to trochę brzydkie określenie... młodzież niech pominie te kilka słów, bo brzmią one... "bez jednego h### w wyniku", tak z błędem, ale to fakt. W końcu brak w wyniku 1h przed pozostałą częścią cyferek robi na niektórych wrażenie... na mnie również i wciąż :)
Dla tych mniej doświadczonych powiem, że bieg poniżej 1 godziny to bieg ze średnią prędkością przekraczającą 15 km/h, lub dla bardziej "oblatanych" to bieg w tempie poniżej 4 minut na każdy kilometr.

Po kilku konsultacjach pomiędzy znajomymi biegaczami ustaliłem, że spróbuję... początkowo obierając lekko niższe tempo, by z czasem przyspieszać. Tak też zrobiłem. Start mocny. Czy nazbyt? Planujący ten sam rezultat Janek Zelek wraz z mocnym Krzyśkiem Bogdanowiczem, który się do niego podłączył, ruszyli zdecydowanie. Od pierwszych metrów mogłem oglądać ich tylne nadruki na koszulkach. Oddalali się bardzo powoli, jednak w pewnym momencie przewaga mogła dochodzić do kilkunastu sekund.
Trasa biegu jest dość wymagająca, jednak istotne są też warunki pogodowe, a te mieliśmy idealne. Bieg składa się z dość długich i męczących podbiegów, lecz rekompensowane jest to tym samym w korzystnym wymiarze... a wszyscy biegną "tam i z powrotem", czyli po nawrotce możemy się zapoznać z wzniesieniami i zbiegami "od drugiej strony".

Ku mojemu zaskoczeniu w moim tempie poruszał się Mieciu Baran. Niestety trapiony bólami mięśni i dolegliwościami, które nie pozwalają mu ostatnio rozwinąć skrzydeł. Od początku kilkoma gestami i słowami porozumieliśmy się nieformalnie, że będziemy biec w zbliżonym tempie. Mietek zajął się niejako prowadzeniem mnie na dobry rezultat.

Przed nawrotką, czyli zanim zawróciliśmy, wchłonęliśmy Krzyśka, by przez pewien czas biec w naszym trzyosobowym peletonie. Czułem, że dogoniony rywal zbyt mocno zaczął i już w tym miejscu można było przewidzieć, że nie utrzyma tego tempa. Czasem prowadził Mietek, czasem ja. Po nawrotce udało nam się dobiec do Janka, który wydawał się słabnąć. Udało się mu nas "złapać" i kontynuowaliśmy bieg pozostawiając już w tyle Krzyśka. Usytuowany na 5 i w okolicy 10 kilometra punkt z wodą skutecznie mnie odświeżał i dawał możliwość dalszego utrzymywania dość dobrego tempa. Nogi mnie niosły całkiem dobrze. Myślałem momentami, że nawet jest lekko, jak na taki bieg. Udało nam się dogonić i wyprzedzić Piotra Rogożę, z którym w ostatnich biegach wymieniamy się prowadzeniem. Pozwolił mi pobiec do przodu już wtedy gratulując. Trójką (ja Mieciu i Janek) biegliśmy wspólnie aż do ok. 13 kilometra, gdzie na jednym z ostatnich podbiegów Mietek wraz z Jankiem odbiegli ode mnie na kilkanaście metrów. Brakowało mi trochę mocy. Jednak przyszła mobilizacja i trochę docisnąłem. Na kilometr przed metą wysunąłem się na czoło naszej grupki i przez kolejne kilkaset metrów prowadziłem.

Pół kilometra przed metą Janek ruszył bardziej żwawo. Podjąłem wyzwanie przyspieszając. Meta wydawała się być blisko. Mietek nie brał udziału w naszych wybrykach. Znów prowadziłem. Tuż przed ostatnim zakrętem Janek znowu był przede mną. Wtedy mu powiedziałem "gratuluję". Próbowałem jeszcze rzucić resztki sił do finiszu, jednak nic z tego nie wyszło, a przynajmniej nie wyszło nic z prób pokonania Janka. Na metę wpadł trochę ponad sekundę wcześniej. Dla mnie zegar zatrzymał się na 12 sekund przed upływem godziny. PLAN ZOSTAŁ ZREALIZOWANY.

Radocha ogromna. Po raz trzeci to się udało. Bez h### w wyniku.

Krzysiek dobiegł dwie minuty później i ustanowił swoją życiówkę na dystansie 15 kilometrów. Mógł lepiej, ja to wiem. Gdyby nie ten zbyt szybki początek, ale stanął na pudle w M40 (razem z nim w M40 na 1. pojawił się Rysiu Zaborski, a stopień niżej prowadzący mnie dziś Mietek Baran, a w M50 na drugim schodku był Jan Zelek). To samo z Piotrkiem, którego dopadłem na dwunastym... też przesadził (1h01'08"). Ale już na starcie mówił coś o sposobie na wygrywanie - zacząć szybko, skończyć szybciej :) - ale i dla niego i dla mnie pudła dziś nie było - nasza kategoria była mocniej obsadzona.

Mój bieg oceniam bardzo dobrze. Do tego dopisuje się wzrost tempa z biegiem dystansu... pierwsza połowa (do nawrotki) w 30'07", druga szybciej o prawie pół minuty - 29'41".

Wśród różnych wyników na uwagę zasługuje też Kamil Wachowicz, ze swoją życiówką 1h01'41", który cierpi na jakieś bóle skutecznie go hamujące. Janek Zwoliński przebiegł w 1h03'59" skutecznie odpierając ataki Darka Jarosza (1h04'32"). Ci trzej wymienieni walczyli o podium w kategorii mieszkańców Gminy Sianów. Stanęli na nim wszyscy... Kamil jako pierwszy, Janek drugi, a Darek zamknął pierwszą trójkę
Metę oficjalnego biegu po raz pierwszy minął też Przemek Wojtalik, uzyskując czas 1h09'22". Pewnie debiutantów było więcej i wszystkim gratuluję. Ten dystans naprawdę nie jest łatwy.

A więc do następnego... przeczytania.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 21 Online

Pokaż liste