">



Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 10 czerwca 2012r., 23:20
Ostatnie zmiany: 10 czerwca 2012r., 23:20
Autor: Łukasz Żmiejko (Żmijaczek)

Relacja: ORIENTO 2012 PMnO

Po moich ostatnich klęskach w imprezach na orientacje (patrz relacja z Kaszubskiej Włóczęgi i Z kompasem) postanowiłem się poprawić i uporać w Supraślu z rajdem na 50km, sam północny-wchód Polski 600km z Koszalina.

Prosta impreza należało znaleźć dziewięć punktów w terenie, ich znaczek odbić na swojej karcie startowej i jak najszybciej znaleźć się na mecie. Punkty kontrolne na odprawie technicznej jasno opinane, dodatkowe szczegóły każdy miał na mapie (np.pkt6 skrzyżowanie dwóch dróg pkt od strony północnej na drzewie) i jeszcze na wymienionych drzewach sprejem napisane litery awaryjne, które należało wpisać w przypadku jakby ktoś zerwał znacznik potwierdzenia punktu.

Start był wspólny dla wszystkich zawodników. Po ubiorze, sprzęcie i nastawieniu wiedziałem żeby za wysoko głowy nie podnosić. Rozpocząłem z Łukaszem z Gdańska, szybki marsz do pkt.1.(Zdobyty wspólnie po czterdziestu paru minutach). Następnie ok. 12 km do drugiego pkt. Tu moja pierwsza decyzja o samodzielnym ataku na punkt, oczywiście gdy już byłem pewien gdzie jestem i jaka droga mnie czeka.(ze względu że Łukasz był z kuzynami, nie mógł poruszać się zbyt szybko dbając o swoich podopiecznych) ja nikogo nie miałem na głowie lecz w głowie pewne braki nawigacyjne...

Leciałem przez puszczę szybko, pot lał się jak głupi.. nawet mapę musiałem ubrać w woreczek bo krople z ciała ściekały na nią szybciej niż deszcz. Po drodze poznałem czerwonego zawodnika(czerwona koszulka, imion nie da się ogarnąć) razem byliśmy na górze gdzie miał być pkt nr.2. Wydawało mi się że przeczesaliśmy cały ten wierzchołek, jednak nie. Uratował nas Łukasz z ekipą, znaleźli pkt 2.Myślę że 40minut łaziliśmy w miejscu gdzie na drzewie on był. Jak to możliwe, duża koperta biało czerwona, sprej na drzewie, czy wzrok nie ten, czy jakiś pech...dziwne...czy po biegu wzrok nie może objąć żarówiastych barw? nie wiem...

Limit sił się skończył, po co rwać do przodu jak nie widzę tego co powinienem. Wróciłem do ekipy, marsz, dobre tępo, super nawigacja Łukasza trzeci pkt. zaliczony. Na czwarty pkt. dochodzimy w grupie z szarym biegaczem(on już też miał dość swojej nawigacji, przeorał już las wystarczająco) zielonym biegaczem, i Kamilą z Gdańska. Łukasza podopieczni nie mają już sił utrzymać się i zwalniają. Na piąty pkt. przez pokrzywy, lekkie bagienka, strumyczek docieramy w tym samym składzie. Na szósty łatwa nawigacyjnie droga, czułem się świetnie, postanowiłem wrócić do biegu, za mną szary biegacz, a po chwili już przede mną, jednak pkt. zdobywamy razem. Siódmy pkt. był kulminacją moją i tego co jeszcze muszę poprawić, włożyłem w niego więcej sił niż w całą imprezę, największe poświęcenia... nic mnie nie mogło zatrzymać, żaden znaczek bagna na mapie, żadna ilość pokrzyw( taki mały szczegół latałem w krótkich spodenkach), gotowy byłem wleźć po pas, byle nie zatopić dokumentów w plecaku, ropuchy, muchy bagienne , kleszcze dzikie jaszczurki, i owady, które co jak co ale człowieka w takim stanie nie widziały.

Ten paskudny teren nie chciał się kończyć, wiedziałem że brnę za ostro... jednak kompas i kierunek północ...mówię sobie dojdę do rzeczki choćby nie wiem co... Moje położenie potwierdziło szczekanie psa... myślę sobie już za chwilę, nie czuję bólu, mokro w butach, że aż się wylewa, skacze po zwalonych drzewach, światło i ... Kamila w niebieskiej koszulce w polu widzenia. Dzielnie maszerująca niewiasta, widok przepiękny, niestety nie tam miałem być. W ferworze walki skręciłem za bardzo na wschód. Do pkt.7,8 i 9 idziemy już razem, noga w nogę. Nie dotykam, już tak namiętnie mapy, traktuję ją szorstko z dystansem. Kamila ogarnia elegancko najlepsze warianty. Ja grzecznie godzę się na wszystko. Pasek sił-rezerwa, mokro w butach, bąble na stopach nakazują zmianę techniki chodu, nacisk kładę już na zewnętrzne części stopy, kuśtykam byle do końca. W miłej atmosferze czas mija szybko. Kończymy rajd w czasie 10godzin i 5 minut. Ja w kategorii mężczyzn zajmuję 11 miejsce na 21 zawodników, Kamila jest trzecią z kobiet na mecie. Super jedzonko na koniec i powrót do domu...

Podsumowując: znowu nie sprawdziłem się nawigacyjnie, siły bez sensu zmarnowane na chaszcze, i osłabiony wzrok...Ile kilometrów przebytych bez sensu? Na szczęście są jeszcze na trasach ludzie którzy przygarną dzielnego biegacza bo pewnie bez nich rajdu bym nie ukończył... W sobotę atakuję Hydrozagadkę w Gryfinie. Tylko 10km lądowego błądzenia po czym wskakujemy na kajaki by w nadodrzańskich wodach spisać znalezione punkty!

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 13 Online

Pokaż liste