Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin

Data wpisu: 8 września 2013r., 23:50
Ostatnie zmiany: 8 września 2013r., 23:50
Autor: Rafał Groński

Relacja: Rafał na półmaratonie w Pile

Leśna Piątka, 20.55. – ten wynik mnie powalił. Ja, tak szybko? Postanowiłem wykorzystać tę formę i zapisałem się na Półmaraton w Pile. Mimo, że nie znoszę masowych imprez, w Pile miało być 2-3 tysiące uczestników, mi leżą takie kameralne na 300-400 osób, ale cóż począć, jadę. Na moje szczęście ktoś mi odsprzedał pakiet jeszcze w obniżonej cenie z przed miesiąca, ktoś szukał transportu, więc zebraliśmy 4 osobową ekipę do samochodu i wyszło stosunkowo tanio.

Ekipa karna, rano wszyscy zwarci i gotowi, Mariusz T., Piotr K., Jacek W i ja. Nie wiem kiedy minęła podróż, fascynujące rozmowy biegaczy amatorów, (chyba najlepszych na świecie konsumentów gadgetów sportowych): pulsometry, obuwie, pronacje, ciuchy biegowe, diety, odżywki, treningi, zabezpieczenie ciała/skóry na zawody, koszalińskie wyścigi, lokalne kluby, przyjaźnie sportowe itp. itd., na powrocie doszły jeszcze wyniki. To było normalnie fascynujące. Jeszcze dwa lata temu takie dyskusje skwitowałbym krótko – debile, ale dziś tym żyję. I się nie wstydzę.

Przybywamy 40 minut przed zamknięciem biura zawodów, o parking było łatwo, ulice były jeszcze otwarte, lecimy po pakiety startowe, wiemy, że ma być prawie 3 tysiące osób, ale na miejscu mimo masy ludzi, pakiety otrzymujemy w 5 minut! Nie do wiary.

Start. Ustawiłem się pod koniec stawki, to w końcu Mistrzostwa Polski, z doświadczenia wiem, że po 1-2km każdy i tak znajdzie swoje miejsce i będzie biegł swoim tempem. Co za błąd. Przez pierwsze 4-5km, dosłownie przedzierałem się przez tłum, częściowo chodnikami. Po 2km miałem czas 5.20/km, katastrofa, w maratonie biegłem szybciej, kluczyłem na lewo i prawo żeby znaleźć jakieś wolne miejsce. Potem biegłem ruchem jednostajnie przyśpieszonym – średnia spadała, 4.50, 4.45, 4.40, 4.35 , do 4.31!!! na mecie… Bieg nie miał większej historii, na pierwszym międzyczasie byłem 1170, skończyłem 423 – we wszystkich dotychczasowych zawodach nie wyprzedziłem tylu ludzi. To było miłe, ale na pierwszych kilometrach jednak sporo straciłem. Pod koniec jednak dystans dał się we znaki, oj było ciężko (ktoś w końcu mnie wyprzedził na finiszu), ale za taki czas, warto było, życiówka poprawiona o 15 minut, to jednak coś. Większość towarzyszy podróży też wykręciło rekordy, tak więc atmosfera była entuzjastyczna.

Trzeba przyznać, że organizacja – czapki z głów panowie. Ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Na nic nie czekałem dłużej niż kilka minut, strefa biegacza po biegu rewelacyjnie zorganizowana, ku mojemu zaskoczeniu bezproblemowy dojazd i parking, może toalet mogło być więcej, ale było OK. Nikt nie ścinał, gdyż nie było gdzie, międzyczasy rejestrowane co kilka kilometrów. Woda i izo, co 5km- przy tłumach ledwie dawali radę, ale jakoś się udawało. Atmosfera, jak to zwykle wśród biegaczy, wyborna, obsługa zawodów i woluntariusze – pomocni i uśmiechnięci. Zaraz po przybyciu ostatnich zawodników zdjęto barierki , jak wracaliśmy nie było śladu po biegu. No i trasa prawie płaska, idealna na życiowki. Szczerze polecam te zawody.

To co teraz, 10km poniżej 40minut? – raczej nie w tym roku, ale to co kilka miesięcy temu było abstrakcją, dzisiaj jest realnym marzeniem.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 9 Online

Pokaż liste