Data wpisu: 20 grudnia 2013 r.,16:20
Ostatnie zmiany: 20 grudnia 2013 r., 16:20
Autor: Darek Zet
Relacja: Kąpielowy Czwartek #10 - musztra
Baczność!
W związku ze stwierdzoną na miejscu, taktyczną nieobecnością przedstawicieli sztabu czy też kogokolwiek wyższego rangą – naprędce zebrany pluton świeżaków w liczbie czterech poborowych - poddany został nieoczekiwanemu wyzwaniu samodzielnego zmierzenia się z przeszkodą, w sumie jakby wodno-sezonową.
Morale, przyznam wątłe początkowo - z każdą chwilą przybierało na sile. Niosące się echem za pojazdem taktycznym – improwizowane pieśni i hasła bojowe były tego pierwszą oznaką. Damy radę. Może.
Pod wioską indiańską, po odpaleniu rac i dwukrotnym przeliczeniu składu drużyny (czterech poborowych) z pewną, dającą się odczuć obawą o obrany kierunek w nawigacji "na nosa" - pognaliśmy jak mustangi w kierunku przeszkody wodnej.
Tempo tym razem było idealne co wszyscy zauważyli i spokojnym, nie urywanym głosem skomentowali pod koniec dystansu. Dokładnie po 24 minutach szczęśliwie bez kluczenia, jak po sznurku - dotarliśmy na miejsce działań i zajęliśmy pozycje do zanurzenia.
Działo się. Było głośno jak nigdy dotąd. Rzuceni do samodzielnych działań pozwoliliśmy sobie na głośniejsze starcie z ciemną, jak ...wiecie co - kubaturą skondensowanego H2O.
Nie wiem ile to trwało. Nie pamiętam. Może pół godziny, może jakieś 25 minut, albo 5, kto by to zliczył i czy to takie ważne? Przez nikogo niepoganiani, niechętnie, z ociąganiem w końcu opuściliśmy mokry obszar taktyczny by po zaciągnięciu umundurowania polowego – noga za nogą, ruszyć „pędem” z powrotem, na z góry upatrzoną pozycję wozu piechoty.
Z każdym kolejnym kilometrem robiło się coraz cieplej i szybciej. Na ostatnim kilometrze szeregowy Molu – jak to w jego dającym się już rozpoznawać zwyczaju, pod nieobecność generała Michała i majora Marka wyrwał kitę do przodu by z pieśnią na ustach pogalopować z chorągwią plutonu – samotnie, prosto gdzieś w ciemność.
Jak na pierwsze, pozbawione dowództwa starcie – uważam, że chrzest bojowy przeszliśmy lepiej jak w Battlefield 4. Najmniejszych strat w składzie, nikt się nie zgubił, wszyscy karnie wskoczyli w odmęty i dotarli z powrotem na brzeg. Nie było też błędów w nocnej nawigacji po leśnych ścieżkach. Następnym razem też sobie damy radę sami – ale wolelibyśmy, żeby Kadra jednak zebrała odwagę czy tam motywację i atakowała dalej, jak dotąd - kolektywnie z nami.
Ja, osobiście – dziękuję kolegom Konradowi, Łukaszowi, Tomkowi, że nie posłuchali mojego przebiegłego planu oflankowania przeszkody wodnej i ostrzelania jej jedynie z brzegu. Przez moment wydawało mi się, że przecież nie ma potrzeby moczenia się.
z żołnierskim pozdrowieniem, spocznij i do zobaczenia za tydzień!
Szeregowy Zet.
Kolejny KĄPIELOWY CZWARTEK #11 już 26 grudnia o godz. 19:00.
(spotkanie u zbiegu ulic Rolnej i Słupskiej, skąd odjeżdżamy w wybrane miejsce kąpieli - zależnie od panujących warunków atmosferycznych)
Więcej o naszych wspólnych spotkaniach biegowych z BIEGNIJMY.pl
22-12-2013 | 18:08:52 | Autor: PiKo
Darek pełen szacun za relację. Pysznie się uśmiałem. Doza humoru i scenariusz predysponuje cię do nagrody za SUPER RELACJE ROZBIEGANEGO KOSZALINA.Zwięźle humorzasto i najważniejsze - na temat. Super robota. Swoją drogą, może to bieganie do rozminięcie się z powołaniem pisarskim. Pozdro i spocznij!!!!
Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by