Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin 1. poUErun - 20 lat w Unii Europejskiej

Data wpisu: 29 grudnia 2013 r., 1:00
Ostatnie zmiany: 29 grudnia 2013 r., 1:00
Autor: Dorota W-B

Relacja: V Bieg Sylwestrowy. Symbolicznie.

Dzisiaj miało miejsce pewne symboliczne wydarzenie. Historia zatoczyła koło :)

Jutro stuknie dokładnie rok od moich pierwszych Zawodów Biegowych, którymi był IV Bieg Sylwestrowy w Koszalinie. Dziś odbył się V Bieg Sylwestrowy. Ostatnie zawody w tym roku, stanowiące pewną klamrę dla moich "dokonań".

Chociaż nie powinnam tych dwóch biegów porównywać, choćby ze względu na inną trasę, inny dystans no i zdecydowanie odmienne warunki pogodowe, to jednak pozwolę sobie zauważyć, że w zeszłym roku tylko minutę i cztery sekundy mniej zajęło mi pokonanie dystansu krótszego o całe 700 metrów. Ot, takie śmieszne spostrzeżenie :)

Dzisiaj postanowiłam zaszaleć. Wygrzebałam z dna szuflady spodnie 3/4 i z silnym postanowieniem niezagrzania się, ruszyłam do Hali Widowiskowo - Sportowej :) Oczywiście ubrałam się jeszcze w dżinsy i kurtkę zimową, dla niepoznaki :D

Te krótsze portki to była bardzo dobra decyzja, chociaż nie ukrywam, że był moment, że miałam co do tego pewne wątpliwości. Jednak oparłam się pokusie wskoczenia z powrotem w dżinsy i trzymałam się planu. Opłaciło się :)

Przed startem zrobiliśmy sobie z naszymi towarzyszami niedoli krótką, symboliczną rozgrzewkę ;) taką, żeby się trochę rozruszać, ale też żeby się nie wyprztykać z energii.. :P W końcu nie codziennie podsumowuje się cały rok startowania w zawodach :D

Założeń co do tempa i wyniku końcowego nie miałam praktycznie żadnych. Chciałam pobiec "dobrze", ale świadomość tego, ile pysznego żarełka pochłonęłam w Święta nie pozostawiała złudzeń. Wagę omijam szerokim łukiem, dopóki nie zapadnie "wyrok", żyję w błogiej nieświadomości... Chociaż na zakrętach czułam, jak świąteczny serniczek przelewa się z jednego boczku na drugi. Nie wspominając o makowcu. I pierniku.. i całej masie innych pyszności.. :D

Dlatego tym bardziej cieszy uzyskany rezultat - 33'31", średnie tempo 5:34 min/km. Pomyśleć, że na ostatnim Kłosie (na początku grudnia) z wielkim trudem wykrzesałam z siebie średnie tempo 5:36 na trasie 5 km. Może ten spadek mocy, który odczuwałam przez ostatnie kilka tygodni, wreszcie mnie opuścił? Oby, oby, bo już mi się to przestawało podobać.

Tuż przed pierwszym kilometrem, odłączyłam się od Państwa N. i rozpoczęłam samotną tułaczkę do mety. W kilku miejscach na trasie mijałam życzliwe twarze :) Dziękuję za doping i mobilizowanie do żwawego przebierania nogami :) Szczególne podziękowania należą się Jackowi K., którego okrzyki dodały mi skrzydeł, kiedy walczyłam ze zmęczeniem i odganiałam myśli w stylu "o ludzie, po co mi to było?" ;)

Kiedy na horyzoncie pojawiła się Hala, odpaliłam nitro i sapiąc oraz charcząc niemiłosiernie, wbiegłam na ostatni odcinek. Jeszcze tylko kawałek.. Było mi już strasznie ciężko, więc postanowiłam nie szarpać.. Ale tuż przed ostatnim zakrętem i wbiegnięciem na Halę, przypuściłam ostatni atak i udało mi się wyprzedzić jeszcze jedną osobę. Po prostu.. gdybym nie wyprzedziła i okazałoby się, że jestem pierwszą osobą, dla której już nie starczyło medali.. to plułabym sobie w brodę przez kolejny rok ;) Dlatego musiałam dać z siebie absolutnie wszystko, mimo, że mój rezultat to żaden rekord, ani nic szczególnego. No, ale musiałam, co zrobić? :D

Muszę przyznać, że początkowo ten finisz na Hali mnie w ogóle nie przekonywał. Pierwsze kilka minut w środku też było dość ciężkich, bo brakowało mi świeżego powietrza. Nie jestem szczególnie wysoka i ta panująca w okolicach mety lekka "przyducha" była zdecydowanie trudna do zniesienia. Jednak po kilkudziesięciu minutach spędzonych na rozmowach z innymi uczestnikami i w oczekiwaniu na losowanie nagrody głównej, zdałam sobie sprawę, że spokojnie ochłonęłam i z dużym prawdopodobieństwem nie skończy się to przeziębieniem (jak choćby w zeszłym roku).

Szkoda, że start był tam, gdzie był i nie umieszczono na nim maty.. Już nawet nie ze względu na klasyfikację po czasach brutto, ale druga mata zawsze pozwala wyłapać nieprawidłowości. Pewnie nie byłoby wątpliwości, czy panie z numerami 165 i 166 zostały sklasyfikowane słusznie, czy nie..

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 47 Online

Pokaż liste