gru 28 |
| ID#20131228-1 |
Data wpisu: 29 grudnia 2013 r., 1:00
Ostatnie zmiany: 29 grudnia 2013 r., 1:00
Autor: Dorota W-B
Relacja: V Bieg Sylwestrowy. Symbolicznie.
Dzisiaj miało miejsce pewne symboliczne wydarzenie. Historia zatoczyła koło :)
Jutro stuknie dokładnie rok od moich pierwszych Zawodów Biegowych, którymi był IV Bieg Sylwestrowy w Koszalinie. Dziś odbył się V Bieg Sylwestrowy. Ostatnie zawody w tym roku, stanowiące pewną klamrę dla moich "dokonań".
Chociaż nie powinnam tych dwóch biegów porównywać, choćby ze względu na inną trasę, inny dystans no i zdecydowanie odmienne warunki pogodowe, to jednak pozwolę sobie zauważyć, że w zeszłym roku tylko minutę i cztery sekundy mniej zajęło mi pokonanie dystansu krótszego o całe 700 metrów. Ot, takie śmieszne spostrzeżenie :)
Dzisiaj postanowiłam zaszaleć. Wygrzebałam z dna szuflady spodnie 3/4 i z silnym postanowieniem niezagrzania się, ruszyłam do Hali Widowiskowo - Sportowej :) Oczywiście ubrałam się jeszcze w dżinsy i kurtkę zimową, dla niepoznaki :D
Te krótsze portki to była bardzo dobra decyzja, chociaż nie ukrywam, że był moment, że miałam co do tego pewne wątpliwości. Jednak oparłam się pokusie wskoczenia z powrotem w dżinsy i trzymałam się planu. Opłaciło się :)
Przed startem zrobiliśmy sobie z naszymi towarzyszami niedoli krótką, symboliczną rozgrzewkę ;) taką, żeby się trochę rozruszać, ale też żeby się nie wyprztykać z energii.. :P W końcu nie codziennie podsumowuje się cały rok startowania w zawodach :D
Założeń co do tempa i wyniku końcowego nie miałam praktycznie żadnych. Chciałam pobiec "dobrze", ale świadomość tego, ile pysznego żarełka pochłonęłam w Święta nie pozostawiała złudzeń. Wagę omijam szerokim łukiem, dopóki nie zapadnie "wyrok", żyję w błogiej nieświadomości... Chociaż na zakrętach czułam, jak świąteczny serniczek przelewa się z jednego boczku na drugi. Nie wspominając o makowcu. I pierniku.. i całej masie innych pyszności.. :D
Dlatego tym bardziej cieszy uzyskany rezultat - 33'31", średnie tempo 5:34 min/km. Pomyśleć, że na ostatnim Kłosie (na początku grudnia) z wielkim trudem wykrzesałam z siebie średnie tempo 5:36 na trasie 5 km. Może ten spadek mocy, który odczuwałam przez ostatnie kilka tygodni, wreszcie mnie opuścił? Oby, oby, bo już mi się to przestawało podobać.
Tuż przed pierwszym kilometrem, odłączyłam się od Państwa N. i rozpoczęłam samotną tułaczkę do mety. W kilku miejscach na trasie mijałam życzliwe twarze :) Dziękuję za doping i mobilizowanie do żwawego przebierania nogami :) Szczególne podziękowania należą się Jackowi K., którego okrzyki dodały mi skrzydeł, kiedy walczyłam ze zmęczeniem i odganiałam myśli w stylu "o ludzie, po co mi to było?" ;)
Kiedy na horyzoncie pojawiła się Hala, odpaliłam nitro i sapiąc oraz charcząc niemiłosiernie, wbiegłam na ostatni odcinek. Jeszcze tylko kawałek.. Było mi już strasznie ciężko, więc postanowiłam nie szarpać.. Ale tuż przed ostatnim zakrętem i wbiegnięciem na Halę, przypuściłam ostatni atak i udało mi się wyprzedzić jeszcze jedną osobę. Po prostu.. gdybym nie wyprzedziła i okazałoby się, że jestem pierwszą osobą, dla której już nie starczyło medali.. to plułabym sobie w brodę przez kolejny rok ;) Dlatego musiałam dać z siebie absolutnie wszystko, mimo, że mój rezultat to żaden rekord, ani nic szczególnego. No, ale musiałam, co zrobić? :D
Muszę przyznać, że początkowo ten finisz na Hali mnie w ogóle nie przekonywał. Pierwsze kilka minut w środku też było dość ciężkich, bo brakowało mi świeżego powietrza. Nie jestem szczególnie wysoka i ta panująca w okolicach mety lekka "przyducha" była zdecydowanie trudna do zniesienia. Jednak po kilkudziesięciu minutach spędzonych na rozmowach z innymi uczestnikami i w oczekiwaniu na losowanie nagrody głównej, zdałam sobie sprawę, że spokojnie ochłonęłam i z dużym prawdopodobieństwem nie skończy się to przeziębieniem (jak choćby w zeszłym roku).
Szkoda, że start był tam, gdzie był i nie umieszczono na nim maty.. Już nawet nie ze względu na klasyfikację po czasach brutto, ale druga mata zawsze pozwala wyłapać nieprawidłowości. Pewnie nie byłoby wątpliwości, czy panie z numerami 165 i 166 zostały sklasyfikowane słusznie, czy nie..
29-12-2013 | 11:45:22 | Autor: scorpio
Dorcia, nie dość że fajnie piszesz ale jesteś także spostrzegawcza. Niestety masz racje "panie" z nr 165 i 166 na pierwszej pętli okupowały koniec stawki, a na drugiej pętli ich nie było. Po co ludziska startują? Dla siebie czy ... Przyznam że takich, jak i innych podobnie przyzwoitych zachowań nie rozumiem.
29-12-2013 | 11:52:39 | Autor: scorpio
I jestem zdania iż osoby oszukujące, w ten czy inny sposób powinny być w oficjalnych komunikatach po zawodach napiętnowane. Np. DSQ za ... Może to dałoby im i innym do myślenia.
29-12-2013 | 12:18:55 | Autor: SFX
Chyba nie muszę wyrażać mojego zdania, no chyba, że to nie było ścinanie :)
29-12-2013 | 20:47:37 | Autor: Lucyna
Dorotko,dziękujemy za to odkrycie( masz rację na zdjęciu są ciut przed Panem Marianem ) Nie wiem jak wyłapałaś te dwie oszustki, ale w pełni popieramy ja i Tomek pogląd,że powinny być zdyskwalifikowane.Biega się dla siebie, a nie na pokaz.
29-12-2013 | 22:02:17 | Autor: grzechu
żenujące zachowanie zawodniczek, jeśli to oczywiście prawda, na następny raz widocznie potrzebne będą check-point-y
29-12-2013 | 22:51:08 | Autor: Dorota WB
Wpadłam na to absolutnym przypadkiem.. Jak spłynie więcej zdjęć, zwłaszcza tych z finiszu, to będzie widać, że wbiegają do hali po jednym okrążeniu... Szkoda mi po prostu osób, które wpadły na metę, a medali już dla nich nie było. Denerwuje mnie też niesportowe zachowanie, bo to w złym świetle stawia amatorów, a przecież nie wszyscy tak postępują. Takie coś powinno się piętnować, moim zdaniem..
29-12-2013 | 23:05:28 | Autor: Łukasz
Oczywiście mogła zaistnieć sytuacja, że ktoś "po prostu" nie dał rady i zrezygnował... No ale wypadałoby o tym fakcie poinformować "pomiarowych". Medalu też wypadałoby nie brać. Bo to żadna ujma na honorze, że np. po krótkim biegowym stażu nie dało się przebiec 6km. Nie podejrzewam, żeby te dziewczyny przystąpiły do biegu z jakimś "piekielnym planem" ;)
Na półmaratonie w Bytowie była taka sytuacja, że biegacz przybiegł w połowie stawki, ale potem przyznał, że przebiegł tylko jedną pętlę 10km. Namieszał w wynikach - nie powiem - w jednej chwili straciłem "wygrany" plecak ;)
29-12-2013 | 23:05:49 | Autor: J.
Pani Doroto, podpisuję się pod wszystkimi tu komentarzami, także brałam udział w biegu (pierwszy raz), ale niestety zaraz za pierwszym zakrętem dostałam tak silnego kopa .... w łydkę, że nie dałam rady biec (biegłam jak Konik Karino), mimo to postanowiłam dotrzeć do mety, dotarłam, trochę kulejąc, idąc, biegnąc, dotarłam .... A tym zawodniczkom oszustkom przydałoby się kilka lekcji etyki.... Czy ten medal jest aż tak ważny?
P.S. świetny blog - bardzo lubię tam zaglądać :)
30-12-2013 | 13:33:09 | Autor: Jacek Wezgraj
Serio? Jedno kółeczko i finisz? Po co coś takiego robić?
30-12-2013 | 14:54:06 | Autor: głupota
aby pokazać.... swoją głupotę.
Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by