Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin

Data wpisu: 20 września 2014 r., 19:35
Ostatnie zmiany: 20 września 2014 r., 19:35
Autor: SFX

Relacja: Moja połówka i dycha po radioterapii.

XVIII Bieg Uliczny o Sztachetkę - SFX z Piotrem i Jankiem

Podobno mam zakaz biegania. Nie, to nie jest podobno. Mam zakaz biegania. Na własne życzenie. Po moim ostatnim kontakcie z onkologiem trochę się poprzekomarzałem i mam za swoje :). Bieganie jest silniejsze od jakichkolwiek wskazówek czy przeciwwskazań. Gorszym może być to, że ponoć radioterapia powoduje nieodwracalne zwłóknienia (w okolicach mięśnia sercowego i górnej partii płuc), które w moim przypadku będą prowadziły finalnie do istotnego spadku wydolności (ok. 30%), który postępuje i będzie postępował przez kolejne miesiące.

Mimo to ruszam swoje kończyny, przebierając nimi zazwyczaj w truchcie... nie wydaje mi się bym przesadzał, choć już i treningowo popełniłem jakąś trzydziestkę, a w oficjalnych biegach poleciałem i w półmaratonie... przed radioterapią zaliczając maraton :). Mam poczucie, że ruch powinien te jakieś "zwłóknienia" choć trochę neutralizować.

Czy biega mi się źle? Hmmm...

Trudne pytanie i trudny czas nastał w moim poruszaniu się biegiem. Ostatnio spróbowałem swoich sił w dwóch biegach - półmaratonie w Pile oraz dyszce w Płotach. Oczywistością było, że planowane czasy musiały daleko odbiegać od moich dawniejszych osiągnięć. Myślę, że na tempo kolejnych biegów niekoniecznie kluczowym elementem jest moja operacja czy radioterapia, ale bardziej też motywacja, która niegdyś powodowała zdecydowanie większą mobilizację... w zasadzie wszystkie czynniki się łączą w pewną całość, która uniemożliwia obecnie na jakiekolwiek postępy. I nie mam na myśli biegania na luzie, czy bez pełnego wykorzystywania sił - to robię i w trakcie startów mam poczucie, że daję z siebie wszystko, a nawet więcej niż dawałem gdy biegałem na poziomie dawnych najlepszych moich wyników.

Analizując jednak i porównując półmaraton z dziesiątką mogę dojść do wniosku, że nie były to starty zupełnie złe. Może i powinno sie je uznać za całkiem przyzwoite i porównywalne. Choć wewnętrznie wydaje mi się, że Piła była dobra, a Płoty beznadziejne to przeliczając sobie tempo ich pokonywania dochodzę do wniosku, że nie było tu żadnej różnicy - w końcu półmaraton wyszedł tempem 4'31"/kilometr, a dziesiątka o 6 sekund szybciej. Wspomnę, że oba biegi odbyły się w podobnych warunkach pogodowych - czyli całkiem przyjemne ciepło, możliwość korzystania z wody na punktach i w miarę łatwa trasa. W obu startach w połowie dystansu miałem już wszystkiego serdecznie dość i zastanawiałem się nad rezygnacją z dlaszego uczestnictwa :).

Wgłębiając się dalej i szukając jakichś cech wspólnych z dawniejszymi wynikami można sięgnąć przecież do życiówek... i w nich jest podobnie - 4'01" w połówce, 3'58" w dyszce - a to tylko 3 sekundy różnicy (!).

Pojawia się więc jakieś światełko w tunelu informujące, że nie postępuje we mnie dalsze osłabienie, a czasy z kolejnymi startami będą w miarę stabilne - na co liczę.

Jest jednak pewne zwątpienie, które ukazuje moje starty w obliczu startów moich szanownych kolegów... jak to jest, że udaje mi się w półmaratonie, a w dyszce dostaję w ciry że hoho :). Mogę się tu pocieszać, że może biegam wolno, ale im dłuższy dystans tym łatwiej utrzymać mi określone tempo niewiele niższe niż przy moich partackich "sprintach" na piątkę czy dychę :).

I tym akcentem zakończę moje użalania się nad sobą. Pa.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 21 Online

Pokaż liste