lis 14 |
| ID#20151114-1 |
Data wpisu: 14 listopada 2015 r., 15:25
Ostatnie zmiany: 14 listopada 2015 r., 15:25
Autor: SFX
Kolejna Cobra, Złota gdyż jesienna, czyli jedna z serii Imprez na Orientację realizowanych przez Łukasza Żmiejkę w ścisłej współpracy z Jednostką Strzelecką 1373, właśnie dobiega końca.
Zapewne na trasie może jeszcze ktoś przebywać, lecz mnie zebrało się już na wspominki kolejnej fantastycznej przygody.
U mnie z orientacją jest bardzo różnie, i możnaby każdy z udziałów umieszczać to na dołku, to na szczycie istnej sinusoidy. Albo totalne dno, albo całkiem przyzwoity efekt.
Listopadowa potyczka z mapą, kompasem i leśnymi bezdrożami tym razem nastąpiła we wspólnej kooperacji z Szymonem i Kariną, którzy przygarnęli mnie do swej ekipy. Efekt na starcie nie był zupełnie nam znany... a moje wątpliwości budziłą i moja dyspozycja i przypadłości, które mnie gnębią od pewnego czasu :).
Po krótkim spojrzeniu na mapy ruszyliśmy bez specjalnego planu związanego z kolejnością zaliczanych dwunastu punktów, które były zaplanowane na trasie. Pierwsze metry nie były łatwe i związane były z bólem pleców, który jeszcze w przeddzień nie pozwalał mi na sprawne poruszanie się... jednak adrenalina robiła swoje :) i kilkaset metrów rozgrzewki było najlepszym środkiem przeciwbólowym.
Tym razem Łukasz dodatkowo dopomógł nas w trudach nawigacyjnych umieszczając po raz pierwszy w historii Cobry dodatkowe hasła związane z każdym lampionem. Pierwszy punkt - powalona sosna... szybko i sprawnie dostrzeżony i wygarnięty z puli pozostałych :). Drugi na skraju rowu bez zbędnych metrów wpisany na listę zdobyczy... lecimy dalej...
Trasę staraliśmy pokonywać się żwawym tempem, zachowując dozę czujności, choć czasem zbyt szybki początek może oznaczać spore straty w późniejszych etapach wyzwania. Ja wytaczałem swoje kopyta do przodu, tuż za mną Szymmon, w miejscach charakterystycznych przystawaliśmy by sprawdzić sytuację na mapie, w czasie gdy Karina dobiegała do nas.
Z każdym kolejnym punktem wydawało się, że jesteśmy coraz bardziej zgrani... a oboje mych towarzyszy wyczuło dozę rywalizacji w moich poczynaniach. Nie zaprzeczam... jak już idzie, to lepiej kontynuować dobrą passę :). Starczało jednak trochę czasu na pstryknięcie fotek :).
Warianty kolejnych punktów ustalaliśmy na bieżąco i pewnie nie były do końca optymalne... co okazało się dopiero na mecie - gdy bardziej ogólnie spojrzeliśmy również na poczynania innych. Nie było jednak źle. Kontynuowaliśmy swoją szarżę w miarę płynnie dostosowując też tempo do otaczającej nas roślinności :). Wspominaliśmy krótkie rajtki Szymona w poprzednim naszym wypadzie i kolce jeżyn, które wtedy dały mu się we znaki. Tym razem też ich nie zabrakło... nie brakowało też wody, krzaków, drzew i przede wszystkim bagiennych zakątków, które próbowały wstrzymywać nasze dalsze ruchy.
Szymon czasem popędzał, szczególnie wtedy gdy tkwiło się w brunatnej mazi po kolana... w końcu trzeba było zmieścić się w rozsądnym limicie :). Na trasie widywaliśmy sporo zwierzyny... to sarny, to zające. Poza zwierzyną leśną bywały też zające wpływające na nasz kontakt z naturalnym podłożem. Jeden taki zaliczyłem dość szybko, by na mecie okazać całkiem przyzwoicie zachowaną kartę startową - jedną z barwniejszych spośród wszystkich kończących.
Na mecie zjawiliśmy się po wypełnieniu wszystkich dwunastu pól przeznaczonych na perforatory. Nastąpiło to po 2 godzinach i 33 minutach, co jest naszą życiówką na tej trasie i zapewniamy, że trudno będzie ją poprawić :). Najszybszym na trasie, w momencie opuszczania terenu zabawy, był Jacek ze Słupska z czasem 1 godz. 37 min. W terenie bawiliśmy się więc dłużej o 54 minuty od niego... ale uwzględniając fotki, filmy, rozmowy i złapane zające, oraz przede wszystkim start w mikście - uważam że zwyciężyliśmy ;). Jeszcze nie znamy oficjalnych wyników, choć są całkiem obiecujące :).
Na końcu kiełbachy i hektolitry herbaty, które wlałem w siebie.
Karina, Szymon - wielkie dzięki za to, że wytrzymaliście ze mną przez cały dzisiejszy czas. Gratuluję debiutantce w InO.
Ogromne gratulacje dla Łukasza Ż., który zaraża fajnym i kameralnym działaniem na rzecz propagowania ciekawych i naprawdę dopieszczonych imprez, gdzie atmosfera nie ma sobie równych... a wspomnienia z nich zawsze są perełką błyszczącą na tle innych doświadczeń.
15-11-2015 | 21:21:27 | Autor: ArturArtimeaMaas
Zdałam swój test na orientację.
Nie lubię biegnijmy.pl ani terrorystów, ... a zwłaszcza tego ich prezia, ostentacyjnie lookającego w żółtej koszulce, na zdjęciach.
16-11-2015 | 13:50:43 | Autor: ArturArtimeaMaas
Panie preziu Biegaliński, zorientujmy się...
Nigdy już nie dam panu szansy na rewanż we wspólnym wyścigu.
Myślał pan, że jak sie nie zarejestruje w Darłowie i pobiegnie, to na pewno też i ze mną, bo ja tak wcześniej zarekomendowałam?
Nie, tak jak pan mi nie dał szansy zapytać, tak już nigdy ja nie dam panu szansy rewanżu i pokazania pleców we wspólnym wyścigu.
Przegrał pan ze mną w MielNogami i to mi wystarczy.
16-11-2015 | 15:38:43 | Autor: Chris
Proszę proszę co za ekipa. Graty za taką życiówkę.
17-11-2015 | 08:49:06 | Autor: Szymon P.
A ja z kolei lubię nawet kolegę Bielińskiego. Nie to, żeby jakiś szał ale wg. mnie obleci.
17-11-2015 | 08:50:04 | Autor: Szymon P.
A i tobie Chris dziękuję za dobre słowa.
Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by