Copyright © 2011-2024 by - +48 696 137 257

Rozbiegany Koszalin

Data wpisu: 3 marca 2012r.
Ostatnie zmiany: 5 marca 2012r.
Autor: Michał Bieliński (SFX)

Relacja: 6. Grand Prix

W sobotę, 3 marca 2012r., po raz ostatni w sezonie 2011/2012 spotkaliśmy się w okolicach Kłosu na naszym Grand Prix Klubu Biegacza. Poprzednim razem udało nam się zapisać w pamięci białą scenerię – jedyny raz podczas sześciu kolejnych spotkań. Za szóstym aura była iście wiosenna – słońce w pełni, brak chmur i wiatru. Lekki poranny przymrozek sprawił, że trasa była jeszcze bardziej urocza, a podłoże idealne do pokonywania go tempem biegowym. Kończące sezon szóste z kolei Grand Prix otwiera jednocześnie kolejny sezon biegowy. Sezon, który będzie zapewne obfitował w szereg udanych startów na różnych imprezach w całej Polsce.

Na rekonesans naszej trasy ruszyliśmy kilka minut po dziewiątej, tym razem we dwójkę – ja wraz z Markiem Kierkoszem. Upewniliśmy się co do sprzyjających warunków. W miejscach mocniej nasłonecznionych można było odczuć lekko ustępujące zmrożenie, jednak wiadomo było, że nie będzie miało to wpływu na nasze zmagania.

Po powrocie w okolice startu doliczyliśmy się 28 biegaczy, choć wśród rozgrzewających się do startu zabrakło tym razem kobiet oraz reprezentantów Formy Rosnowo. Pojawili się jednak kolejni debiutanci. Były też dwie dodatkowe osoby, które tym razem miały objąć dowodzenie w zakresie pomiaru czasów. Był to sam prezes koszalińskiego TKKF Arkadiusz Kozak. Wraz z nim przy starcie i mecie czuwał Zbyszek Chudzik, który po długiej nieobecności na biegowych trasach spowodowanych uporczywą kontuzją wraca powoli do uzależnienia biegowego.

Ruszyliśmy po odliczeniu wstecznym od 10 do 1, w okolicach godziny 10:00.

Już pierwsze metry pokazały, że Krzysztof Musiał musiał zyskać nad pozostałymi wyraźną przewagę. Nie było w tym wielkiego zaskoczenia. Po początkowym wyjściu na drugą pozycję, po przebiegnięciu pierwszego kilometra musiałem uznać wyższość Janka Zelka, który mnie wtedy wyprzedził. Wypracowaną na kolejnym kilometrze przewagę udało mu się dowieźć do samej mety. Janek, ukryty w tłumie podczas poprzednich edycji, powrócił na swój tor biegowy, pokazując na co go stać. Na mecie (19'28'') wyraził się jasno, że nie pokazał wszystkiego, gdyż waga startowa na to jeszcze nie pozwoliła :). Mimo chęci walki o drugą pozycję, pozostałem na trzeciej (19'34''), walcząc o to, by jej nie utracić na rzecz kolejnych na mecie Kamila Wachowicza oraz Mirka Bierkusa, którzy ukończyli bieg również w czasie szybszym od dwudziestu minut (19'44'' i 19'45''). Mirek miał nawet chrapkę na walkę ze mną, lecz bał się, że aktualny stan wytrenowania nie jest na to wystarczający – tym samym nie próbował trzymać się początkowo narzuconego tempa pozostając lekko w tyle.

Ogromnym zaskoczeniem, choć adekwatnym do realizowanych treningów, był wynik Marka Tchórzewskiego, który dotarł do mety z życiówką, przekraczając magiczną barierę dwudziestu minut o zaledwie 5 sekund (!). Sekundę po nim finiszował Krzysztof Bogdanowicz (20'06''), który również ustanowił swój kolejny rekord życiowy. Warunki sprzyjały świetnym wynikom i wśród pozostałych zawodników też ich nie zabrakło. Świetnym wynikiem popisał się Jakub Jarosz (ok. 20'24''). Poprawił swoją życiówkę o ponad 20 sekund, a po minięciu mety powietrza w płuca nabierał w pozycji horyzontalnej – co uwidoczniło wysiłek włożony w swoje osiągnięcie. Dariusz Jarosz – choć nie dał rady swemu synowi – poprawił swój najlepszy dotąd wynik o kolejne osiem sekund (20'43''). Trapieni kontuzjami Jacek Król oraz Marek Kierkosz, którzy znacząco zmniejszyli swoje obciążenia treningowe, pobiegli też na bardzo dobrym poziomie. Łukasz Żmiejko miał bieg sezonu – choć daleki jest jeszcze od swoich najlepszych dokonań to wykonał świetną pracę wracając do wyników niewiele przekraczających 20 minut. Po raz kolejny swoje postępy uzewnętrznił też Gracjan Rutkowski biegnąc na swoją nową życiówkę przez 24 minuty 4 sekundy.

W ten sposób zakończyliśmy zmagania zimowego Grand Prix.

Po biegu wyjątkowo wielu z nas wyruszyło na roztruchtanie w wiosennej aurze. Do truchtu na pętli biegu ruszył również Zbyszek Chudzik, pomagający w notowaniu naszych rezultatów.

Na pamiątkowych zdjęciach uwieczniliśmy z kolei widok wielu czarnych koszulek z logiem Nocnej Ściemy 2011... widać świetnie sprawdzają się w bojowych warunkach :).

Klasyfikacja generalna nie uległa specjalnym zmianom na czele stawki. Oczywiście pozostałem na miejscu lidera, zapewniając go sobie już w poprzednim starcie i dokładając do swojego dorobku kolejne 40 punktów (w sumie 250). Drugi na podium pozostaje Krzysztof Musiał, mając na koncie 200 punktów. Na trzeciej pozycji utrzymał się Kamil Wachowicz (164pkt.). Kolejni po nim są Krzysztof Bogdanowicz (150pkt.), oraz wracający do wysokiej dyspozycji Jan Zelek (147pkt.), który w tym biegu wysunął o kilka punktów przed mocno walczącego o piątą lokatę Marka Tchórzewskiego (142pkt.).

Widać, że kolejny cykl Grand Prix będzie nieprzewidywalny. Trudno typować kolejnych faworytów. O zwycięstwie i walce o wysokie lokaty może też decydować frekwencja i regularność startów.

Pomysł, projekt, wykonanie
Copyright © 2017
by

Na stronie przebywa: 3 Online

Pokaż liste